Czy czujesz się komfortowo z ciszą?

Chciałam powrót do pisania/ blogowania zacząć od dość przewrotnego tematu, jakim jest cisza. No bo skoro piszę, mówię do Ciebie, to znaczy, że przerywam ciszę.

Wydawało mi się też, że wpis na ten temat mam gdzieś w archiwum bloga. Na pewno już o tym pisałam. Jednak nie mogę go odkopać. Przepadł w czeluściach internetu:-) Więc piszę jeszcze raz. 

Dobrze pamiętam, że kiedy urodził się mój syn, to mnóstwo było momentów, w których po prostu w ciszy lubiłam go obserwować. Zresztą nadal to lubię:-) To do dziś moje jedno z ulubionych zajęć w relacji z dziećmi. Obserwować. Bez komentowania. No może czasem z wewnętrznym komentarzem. Ten do siebie bywa różny. Czasem jest to: czy oni muszą się tak kłócić;-)? Ale dużo częściej to jest po prostu: jak wspaniale jest na nich patrzeć.

Myślę, że takiej cichej obserwacji nauczyłam się od mojego dziadka, który był gołębiarzem. Jako mała dziewczynka siadałam z nim i podziwiałam w ciszy jego gołębie. Nie rozmawialiśmy wtedy, bo moglibyśmy je spłoszyć. Podobnie jest z dziećmi. Zbyt wiele słów ze strony dorosłych je płoszy. 

Dorośli uwielbiają zapełniać przestrzeń pomiędzy nimi a dziećmi słowami, czynnościami.

I nie chodzi o to, żeby być nieobecnym w relacji z dzieckiem. Jest cisza, która jest ciszą wynikającą ze złości, z obrazy, wycofania. To nie jest dobra cisza. Ale jest też cisza, która otwiera przestrzeń, w której można się w pełni wyrazić. Cisza połączona z akceptacją. Taka, w której nie wyrywamy się od razu z „naszym”. 

Cisza przydaje się w relacji z tymi najmłodszymi- najnajami. Np. kiedy się bawią. Pozwólmy im robić to tak, jak chcą, jak potrafią. Bez przerywania i pouczania- że ten klocek to przecież nie pasuje tutaj, a krówka nie może być różowa, bo jest biało- czarna.

Umiejętność bycia obserwatorem zabawy wystarcza do tego, żeby dziecko ‚nauczyło’ się bawić samo.

A raczej do tego, żeby poczuło, że ono też jest kreatywne, twórcze, że potrafi zapełniać swoją przestrzeń i że sposób jaki na to wybiera, jest najlepszy z możliwych.

Cisza przydaje się też wtedy, kiedy dzieci chcą nam coś zakomunikować, a na początku robią to dość nieporadnie. Wtedy chyba najtrudniej wytrwać w ciszy i po prostu postarać się posłuchać. Również tego kilkumiesięcznego bobasa.

Bycie słuchaczem, kiedy kilkumiesięczny maluch próbuje nam coś zakomunikować wysyła do niego komunikat- jesteś ważny. Chcę Cię usłyszeć naprawdę (a nie wiedzieć za Ciebie).

Cisza przydaje się też wtedy, kiedy nasze dziecko przeżywa jakieś silne emocje. Te słabsze zresztą też. Jako dorośli mamy wtedy często ogromną ochotę coś z tymi emocjami zrobić. Jakoś na nie odpowiedzieć. Zarządzić nimi. Coś zaradzić. A tak naprawdę w takich sytuacjach to właśnie cisza jest najlepszym lekarstwem. Cisza połączona z naszą obecnością. Czyste towarzyszenie dziecku, bez zbędnych komentarzy, za to z krzepiącą obecnością.

Cisza przerwana zbyt pochopnie sprawia, że to co najważniejsze nie zdążyło wybrzmieć.

Dzieje się tak często, kiedy dana sytuacja jest dla nas dorosłych dyskomfortem. Kiedy trudno nam spotkać się tak naprawdę z tym, co chce nam powiedzieć dziecko i wolimy uciec w działanie. W odwrócenie uwagi. W zbyt szybkie szukanie rozwiązania. 

Cisza jest także wspaniałym lekarstwem na tzw. ‚przebodźcowanie’. Często rodzice mówią o tym, że dzieci podlegają teraz ogromnej ilości bodźców. Szkoła, przedszkole, zajęcia dodatkowe, zakupy, lekcje, bajka itp. Dla mnie samej kluczowe dla zachowania równowagi jest pobycie w ciszy. Bez radia, tv. Z sobą samą. I dbam też o to, żeby moje dzieci miały taki czas. Czas, w którym leżą sobie na kanapie i myślą o tzw. niebieskich migdałach. Czas, w którym do drzwi puka nuda. Witam ją zawsze z radością:-) Bo wiem, że w swojej torbie ma najlepsze pomysły, które pojawią się za chwilę. 

Lubię ciszę. Potrzebuję jej. Co nie znaczy, że nieraz w relacji z dziećmi nie wyrwałam się zbyt szybko ze swoim „ale jak wiem, o co chodzi…”.  Jednak każdego dnia mam szansę praktykować od nowa. 

A jak jest u Ciebie? Liczę, że w tym wypadku nie zamilkniesz i napiszesz jak Ty praktykujesz ciszę w rodzicielstwie?