Dzień dobry, nazywam się Joanna Bzdzion i witam Cię serdecznie w kolejnym odcinku podcastu rodzic-lider. Jest to podcast dla rodziców, którzy chcą budować dobre i świadome relacje z dziećmi. Znajdziesz tutaj u mnie treści zarówno edukacyjne jak i rozrywkowe. Dziś chcę Cię zaprosić do wysłuchania wywiadu, którego udzieliła mi terapeutka integracji sensorycznej Emilia Matyka. Emilia już od kilku lat zajmuje się tematem integracji sensorycznej i myślę, że ten temat jest ostatnio coraz bardziej popularny pośród rodziców. Myślę, że też niewielu wciąż rodziców jeszcze dokładnie wie na czym taka terapia polega. I właśnie tego typu zagadnienia, czyli jak wygląda terapia SI, komu może pomóc, jak ona przebiega, jak rozpoznać podstawowe objawy zaburzeń integracji sensorycznej. Pytania na te właśnie odpowiedzi;-) znajdziesz w tym odcinku, do którego wysłuchania już teraz serdecznie Cię zapraszam.
– Dzień dobry. Moim gościem jest dzisiaj Emilia Matyka, która jest terapeutą SI, czyli integracji sensorycznej. Jest również psychologiem i opowie nam dzisiaj więcej o tym czym jest terapia SI, tak w skrócie się ją nazywa. Jak rozpoznać pierwsze objawy, które mogą świadczyć o tym, że nasze dziecko ma jakieś problemy z zaburzeniami integracji sensorycznej. I jak samemu można pracować z takimi dziećmi, a także kiedy udać się do terapeuty, a także jak taka terapia już później w gabinecie wygląda. Dzień dobry Emilia. Dziękuję bardzo, że zgodziłaś się z nami porozmawiać i że będziemy mogli poprzez mnie, mam na myśli również słuchaczy wypytać Cię o pewne interesujące nas rzeczy. Jesteś psycholożką, jesteś też terapeutką SI. Jak przebiegała Twoja droga (do tego zawodu), jak wpadłaś na trop tego, że to będzie SI. Bo mogłabyś być tylko psychologiem i przyjmować dzieci i pracować z nimi?
– Dzień dobry. Faktycznie tak było. Ja idąc już na studia psychologiczne byłam biologiem. Także miałam już świadomość funkcjonowania człowieka w obszarze fizjologicznym i to mnie bardzo zafascynowało. Byłam też przekonana, że bardziej interesuje mnie rozwój dzieci. I już studiując psychologię zauważyłam, że żeby tak naprawdę spojrzeć dobrze na problem, trzeba spojrzeć holistycznie, czyli całościowo. I w natłoku tych wszystkich metod pracy z dziećmi natrafiłam na integrację sensoryczną, która jest bardzo całościową metodą. Dzięki niej możemy spojrzeć na dziecko z różnych perspektyw i jest taką bazową metodą. I stąd przy niej zostałam. Nie jest ona jedyna, ponieważ wzbogacam ją różnymi innymi metodami, natomiast jest kluczowa.
– Zaciekawił mnie bardzo ten wątek, że byłaś już biolożką, kiedy trafiłaś na psychologię. A co trzeba zrobić, żeby zostać terapeutą SI?
– Należy być albo pedagogiem, albo psychologiem, albo fizjoterapeutą, albo logopedą. Następnie trzeba zrobić dwustopniowe szkolenie albo studia podyplomowe. Kiedy ja się szkoliłam nie było jeszcze studiów podyplomowych, więc pozostał mi tylko kurs. Dostałam certyfikat.
– Ile trwa taki kurs?
– To jest kurs dwutygodniowy, ciągiem. Od poniedziałku, do kolejnego poniedziałku, łącznie z weekendami. I tak naprawdę trwa więcej niż osiem godzin dziennie. Także jest bardzo intensywny. I to jest taka podstawa tak naprawdę. A później, żeby pracować w tym to trzeba mieć większą wiedzę i szerszy pogląd. Trzeba się po prostu w to wprawić.
– Wprawić i dokształcać dalej?
– Myślę, że warto. Na pewno warto czytać. Nie ukrywam, że mnie ta biologia bardzo pomogła i wsparła, ponieważ ta baza już była we mnie. Czyli ta cała fizjologia, bo tak naprawdę integracja sensoryczna jest mocno oparta na wiedzy fizjologicznej, na wiedzy na temat pracy mózgu też, to ja już miałam i było mi łatwiej.
– Miałaś te podstawy do pracy biologiczno-psychologiczne i pracowałaś też wcześniej z dziećmi?
– Tak, cały czas pracuję z dziećmi.
– Czy czegoś Ci brakowało (w pracy) i dlatego szukałaś jakichś innych wątków? Czy nagle gdzieś przez jakiś przypadek wpadłaś gdzieś na jakiś trop właśnie integracji sensorycznej? I zobaczyłaś- o, to może być coś, co może mi pomóc. Jak to było? Jak to odkryłaś?
– Brakowało mi całościowej metody pracy z ciałem. Brakowało mi metody, która wiąże psychikę z ciałem. Jednak w większości psycholodzy skupiają się na emocjach, na kontaktach społecznych, na zachowaniu. Natomiast z czegoś te problemy wynikają. I odpowiedź dała mi po prostu integracja sensoryczna.
– Gdybyś miała takiemu laikowi, i ja też takim jestem, bo nie za wiele wiem o integracji sensorycznej, dużo słyszę z różnych źródeł, ale nigdy nie zgłębiłam tego tematu. Więc myślę, że tutaj mogę być taką dobrą ręką słuchaczy, którzy chcieliby Cię wypytać z pozycji takiej osoby, która niewiele na ten temat wie. Mówisz, że to jest połączenie umysłu z ciałem. To czym, jak byś miała w kilku zdaniach opowiedzieć, jest terapia integracji sensorycznej?
– Myślę, że najpierw trzeba powiedzieć, że jest to baza i podstawa funkcjonowania każdego człowieka. Dzięki temu możemy zachować się prawidłowo i w odpowiedzi na informacje, które dostajemy ze świata i możemy prawidłowo przeżywać i wyrażać emocje.
– A prawidłowo to znaczy?
– Odpowiednio do sytuacji. Jest to taki proces. I ten proces polega na odbiorze informacji ze świata przez wszystkie nasze zmysły, następnie przetworzeniu tych informacji w układzie nerwowym, następnie zakodowaniu ich w mózgu i na bazie tych informacji, które odebraliśmy zareagowania na to, co dzieje się w środowisku.
– Czyli tak wydłużamy ten proces. Bo my to widzimy tak bardzo krótko. Jest akcja i reakcja. A tutaj go trochę rozkładamy.
– Tak, i ten rozkład jest bardzo istotny. Bo jeżeli jest problem z przetwarzaniem na przykład tych informacji… Mamy siedem zmysłów. Mówimy o pięciu. Natomiast tutaj w integracji sensorycznej mówi się o siedmiu. Poza tymi znanymi, czyli węch, słuch, smak, dotyk… o czym jeszcze zapomniałam? I wzrok. To do tego dochodzi jeszcze czucie głębokie, czyli czucie naszego ciała i tutaj mówimy o receptorach w mięśniach i w stawach. I zmysł równowagi. Tzw. przedsionek, który znajduje się w uchu wewnętrznym. I na bazie tych wszystkich siedmiu zmysłów odbieramy świat. I teraz jeżeli informacje odbierane przez dany zmysł są nadmiernie wzmacniane lub nadmiernie wyhamowywane w układzie nerwowym, czyli nie dochodzą w odpowiedniej ilości do mózgu, to mamy trudności z odpowiednią reakcją na bodźce, czyli reakcja jest na przykład zbyt mocna lub nie ma jej wcale.
– A możesz to podać na jakimś przykładzie?
– Na przykład można zastanowić się nad zmysłem dotyku. Są takie dzieci, które są zbyt wrażliwe na delikatny dotyk. I to oznacza, że ta informacja, która dochodzi do mózgu jest zbyt wzmocniona. Dziecko odbiera przez receptor tę informację, ale zanim ona dojdzie przez układ nerwowy i zostanie przetworzona przez mózg już jest wzmocniona nadmiernie. Stąd to dziecko nie będzie reagowało adekwatnie do bodźca. Czyli na przykład powiedzmy, że zwykła reakcja jest, że jeśli ktoś kogoś delikatnie popchnie, to nawet się tego nie zauważa. Natomiast u takiego dziecka może być bardzo intensywna reakcja. Na przykład może być odwet w postaci uderzenia, czy może być ucieczka, czyli zamknięcie się. Może być intensywna reakcja emocjonalna, czyli płacz albo krzyk. Itd. I to dotyczy każdego ze zmysłów.
– Jak się z tym pracuje w takim razie? Załóżmy, że mamy to dziecko z nadwrażliwością na dotyk. Jak Ty z takim dzieckiem pracujesz? Co robicie? Chodzi o to, żeby ta informacja, która dotrze do mózgu, żeby ona została inaczej przetworzona, tak?
– Tak. Dlatego, że w integracji sensorycznej wykorzystuje się plastyczność neuronalną, czyli plastyczność naszego mózgu. Jego podatność na uczenie się. Stąd dostarcza się takich informacji dotykowych, zróżnicowanych i w takim zakresie, żeby uplastycznić odbiór tych informacji i żeby w pewnym momencie delikatny dotyk nie był już awersyjny.
– Czyli sprawiamy, że mózg naszego dziecka był bardziej plastyczny, tak?
– Nie, sprawiamy, że informacje, które docierają są inaczej odbierane. I działamy na podstawie plastyczności. Dzięki temu, że mózg jest plastyczny, możemy to zrobić.
– Ok. I jak to się robi? Jak się pracuje z takim dzieckiem?
– To jest całościowa praca. Dlatego, że bardzo rzadko zdarza się, że na przykład tylko i wyłącznie dotyk „nie działa”. Najczęściej jeżeli jest trudność z przetwarzaniem informacji to w różnych obszarach.
– Czyli w różnych zmysłach?
– Tak. Więc dostosowuje się terapię do dziecka. Najczęściej dzieci lubią integrację sensoryczną, bo tę terapię można przeprowadzić w formie zabawy. Raczej zakłada się, że powinno się dostarczać wielu informacji, bardzo zróżnicowanych do wszystkich kanałów zmysłowych. Tak żeby była różnorodność i żeby nauczyć ten mózg przetwarzać lepiej. Układać sobie te informacje lepiej.
Tak naprawdę terapia integracji sensorycznej to jest uczenie mózgu jak ma inaczej reagować, lepiej reagować.
– Tak, na dostarczane informacje. Ale to jest jeden aspekt. Natomiast drugi aspekt jest tzw. aspektem regulacyjnym. W danym momencie, jeżeli dochodzą do nas informacje, albo reagujemy na nie, albo nie reagujemy. I potrafimy to zrobić. Natomiast osoby, które mają trudności z integracją sensoryczną nie zawsze potrafią zignorować zbyt dużą ilość informacji docierającą do układu nerwowego. Albo w drugą stronę- nie dostrzegają tych informacji.
– Czyli są jakoś zablokowane na te informacje?
– Gdzieś gubią je. I istotne jest to, żeby nauczyć układ nerwowy, kiedy powinien być zaktywowany i gotowy do odbioru tych informacji ze świata, a kiedy powinien być wyhamowany, czyli tzw. odpoczynek dla układu nerwowego. Tutaj mówimy o wyciszeniu, wyhamowaniu. O regulacji.
– To o czym teraz powiedziałaś zabrzmiało dla mnie bardziej jak praca z osobami dorosłymi niż z dziećmi? Ale czy integracja sensoryczna to jest tylko praca z dziećmi?
– Generalnie w Polsce zakłada się, że jest to praca z dziećmi. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pracować z dorosłymi, jeśli jest taka potrzeba. Z tą różnicą, że po pierwsze jest mniejsza plastyczność mózgu u dorosłych, po drugie dorosłe osoby już sobie wypracowały pewne tzw. kompensacje, które pozwalają im funkcjonować w miarę ok. Istnieją dorośli z nadwrażliwością np. słuchową, którym przeszkadzają różne dźwięki. Natomiast oni nauczyli się sobie z tym radzić. Co nie zmienia faktu, że pewnie nadal obciążony jest ten ich układ nerwowy i ich organizm zużywa bardzo dużo energii na tzw. obronę, skoro te informacje są nadmiernie wzmocnione. Natomiast u dzieci spokojnie da się na tym pracować. I to jest baza i podstawa, to jest to, co zalecam rodzicom jako pierwsze- dostrzeżenie w jakich sytuacjach dziecko się wycisza, czyli wyhamowuje ten swój układ nerwowy. W jakich sytuacjach się aktywuje. Czyli co go potrafi rozruszać. Czy potrafi się zatrzymać.
– Kiedy jest takie rozruszane, pobudzone, tak?
– Tak. Czy potrafi się zatrzymać, jak szybko. Czy potrafi odpocząć. Czy jednak pędzi, pędzi, pędzi i zdobywa te informacje i nie potrafi powiedzieć sobie stop.
– To są trudne rzeczy myślę dla dzieci. Zapewne wiele dzieci potrzebuje wsparcia i pomocy w tym, żeby ktoś dorosły pomógł im jak one mogą to regulować.
– Ja myślę, że jeżeli dzieci nie mają trudności sensorycznych to robią to automatycznie. One wiedzą, kiedy się wyciszyć. Jeżeli są zmęczone, to po prostu siadają czy idą się położyć. Natomiast dzieci, które mają trudności sensoryczne nie potrafią tego zrobić. I im trzeba pomóc. Ale generalnie da się to zrobić. Czasami jest to duży dyskomfort dla nich, bo to nie jest proste. Natomiast to jest jeden z elementów pracy na sali i zadawany rodzicom do domu i to spokojnie da się zrobić.
– Od jakiego wieku dzieciaki trafiają do Ciebie z tymi zaburzeniami?
– Mam głównie dzieci późnoprzedszkolne, wczesnoszkolne. Natomiast nie ma granicy wieku, kiedy powinno się zacząć proces terapii integracji sensorycznej. Od maleńkości. Często jest tak, że te trudności już są.
– Dziecko rodzi się z tymi trudnościami?
– Tak. Tutaj są pewne czynniki ryzyka, jak na przykład cesarka. Ona może utrudnić adaptację układu nerwowego do nowego środowiska pozamacicznego i to może spowodować taką nadwrażliwość układu nerwowego, że po prostu trudności sensoryczne się pojawią.
– Jak u niemowlaków rozpoznać, że one mają trudności z integracją sensoryczną?
– Najczęściej są to dzieci nadreaktywne. Czyli to są dzieci, które często płaczą. Mają bardzo duże trudności z wyciszeniem się, z uspokojeniem się. Bardzo dużo czasu zajmuje wyciszenie ich.
– Czyli te takie hajnidy, o których tak się mówi?
Hajnidy to są najczęściej dzieci z trudnościami w integracji sensorycznej.
– Jak pomaga się tym maleńkim dzieciom? Czy z tak maleńkimi dziećmi nie pracujesz?
– W gabinecie nie mam takich małych dzieci. W gabinecie ciężko z takimi dziećmi pracować. Raczej daje się wtedy zalecenia rodzicom do domu. Mój rekord to była dziewczynka trzytygodniowa, z dużą nadwrażliwością, właśnie po cesarce. Pracowałyśmy razem z nią, z rodzicem, z naszą logopedą, ponieważ tam też była nadwrażliwość w jamie ustnej. Miała odruch wymiotny, był duży problem. Pracowałyśmy z ciałem. Po pierwsze masażami dociskowymi. Fakturami, nad nadwrażliwością dotykową, żeby ją zmniejszyć. Masażami w buzi, na buzi. Wyregulowałyśmy dzień, żeby ułatwić funkcjonowanie. Wystarczyło około trzech miesięcy i przeszło. Tak naprawdę ten układ jest tak bardzo plastyczny na samym początku, że niewiele trzeba, żeby go wspomóc, jeżeli robimy to dobrze. Teraz ta dziewczynka ma osiemnaście miesięcy i jest pięknie wyregulowanym dzieckiem.
– Po czym poznajesz pięknie wyregulowane dziecko?
– Potrafi wyhamować, kiedy jest potrzeba.
– W jakich sytuacjach?
– Czyli jeżeli szalejemy, szalejemy…
– Jest takie inicjowane szaleństwo, tak?
– Dzieci się bawią. Wygłupianki- powiedzmy z tatą na dywanie. I w danym momencie jest koniec tej sytuacji. Trzeba na przykład zjeść kolacyjkę. I mówimy stop. Ostatni fikołek. Idziemy zjeść kolacyjkę. I jest ok. Nie ma krzyku, nie ma płaczu, nie ma wchodzenia na tatę, nie ma biegania wokoło, nie ma obijania się o ściany. Kończymy. Dobrze- kończymy.
– Czyli to jest ten sygnał do układu nerwowego, że teraz z pobudzenia przechodzi na tryb lżejszej pracy. I to się da wypracować integracją sensoryczną.
– To trzeba wypracować integracją sensoryczną.
– A czy to się da jeszcze czymś innym wypracować? Np. umiejętnym stawianiem granic dzieciom? Czasami jest tak, że fikołki są na dywanie i dziecko biega i w rodzicu jest zachwianie: mówimy stop, ale tak naprawdę myślimy sobie, no dobra to jeszcze jeden- i się godzimy. I jeszcze jeden.
– Ja myślę, że to jest nierozerwalne. Tutaj przychodzi mi na myśl ta fajna książka, która pojawiła się ostatnio na rynku: „Self-reg”. Regulacja. I tutaj są dwie drogi do tego i każda jest ważna. Stawianie granic i komunikaty- to jest jedno.
– Ze strony dorosłych masz na myśli?
– Tak. Ale umiejętność układu nerwowego dostosowania się do tego, to drugie. Czasami się denerwujemy jako rodzice, a bo on jest taki szybki, a ja tutaj chcę, żeby on tak inaczej się zachował i mówię mu, a to nie działa. Jeżeli układ nerwowy nie potrafi po prostu powiedzieć sobie stop, to dziecko nie potrafi siebie kontrolować. –
– Jak pomóc takiemu dziecku? Powiedzmy, że mam takiego kilkulatka, który ma tego typu trudności. Czy tu jest potrzebna cała terapia na tych wszystkich siedmiu zmysłach, o których powiedziałaś wcześniej czy rodzic może jakoś sam zadziałać?
– To jest tak. Praca rodzica musi być zawsze pod kontrolą terapeuty. Terapeuta dobiera ćwiczenia i pracę w domu. Założenie jest takie, że pracuje się na siedmiu zmysłach, natomiast plan terapii jest zróżnicowany w zależności od tego na jakim jesteśmy etapie. Jeżeli to jest dziecko, które jest bardzo mocno nadruchliwe, ma bardzo duże trudności z uwagą i po prostu ten stop dla niego nie istnieje, to nie będziemy pracować węchowo, wzrokowo, słuchowo. Tylko najpierw popracujemy nad regulacją. Taką prostą rzeczą. Żeby in potrafił wejść w te zajęcia, wysłuchać te nasze komunikaty. Żeby potrafił wykonać te ćwiczenia. Bo jeżeli nie ma hamowania i to dziecko odbija się od ścian i biega w kółko, to nie zrobimy nic.
– I co wtedy robicie właśnie? Bo to bardzo ciekawe jest. Przychodzą rodzice z takim dzieckiem, które się od ścian odbija. Jak Ty do niego trafiasz, żeby ono coś usłyszało?
– Zależy w jakim wieku jest dziecko. Jeżeli powiedzmy to jest taki przedszkolak, to jeżeli ono mi wpada powiedzmy po przedszkolu, jest przestymulowane, za dużo tych informacji, jest już totalnie rozjechane po całym dniu- najpierw się wyciszamy. Tutaj wchodzą w grę różne ćwiczenia oddechowe czy kołderka obciążeniowa, odpowiednio dobrana. Mam pufy, które są fantastyczne. I jeżeli to jest dziecko, które nie potrafi się zatrzymać to ja najpierw liczę do pięciu. Mówię: słuchaj, zrobimy coś fajnego, to, co lubisz, ale najpierw potrzebujemy dać Twojemu ciału odpocząć. Proste komunikaty.
– Zachęcasz je do relaksu?
Każdemu dziecku pokazuję, że to jest ważne, żeby ciało odpoczęło. Ale też, że jest moment na szaleństwo i jest moment na odpoczynek. I zaczynamy czasami od pięciu sekund.
– Bo to dziecko dłużej nie wyleży. I stopniowo zwiększam ten czas. Więc najpierw wyciszamy. Widzę, że jest wyhamowane, widzę, że mnie słyszy i widzi, to możemy zaplanować dalsze działania. W tym momencie uczymy układ nerwowy regulacji, czyli rozhamowujemy go specjalnie. Czyli pracujemy na zmyśle równowagi, który powoduje, że całe ciało jest pobudzone. Czyli np. huśtamy się, trochę się pokręcimy, troszkę pobiegamy i poskaczemy. W zależności od wytrzymałości dziecka.
– Wtedy układ nerwowy jest rozhuśtany?
– Pobudzony. I w tym momencie uczymy go hamować. Czyli znowu się wyciszamy. Jeżeli dziecko jest bardzo rozhamowane, czy ma duże z tym trudności, to ten moment aktywacji jest krótki. Bo jak bym za długo go wyhuśtała, wykręciła i wyskakała, to po prostu bym go nie doprowadziła do wieczora do ładu.
– Czyli krótko aktywujesz i potem robisz stop od razu?
– Potem robię mu stop i się wyciszamy. I takiego procesu powinna być przynajmniej jedna seria. Bo pracujemy całą godzinę. I jeżeli już potrafi to w miarę zrobić, to możemy różnicować te ćwiczenia. Bo tutaj jeszcze mnóstwo innych rzeczy wchodzi w obszar integracji sensorycznej. Pierwsze to są nadwrażliwości, czyli nadmierne dostrzeganie informacji, które dochodzą ze świata. Podwrażliwości, czyli tak jakby nie dostrzeganie tych bodźców, które są odbierane przez receptory. Na przykład podwrażliwość przedsionkowa, czyli podwrażliwość na ruch. Nie dostrzeganie przez mózg tego, że się ruszamy.
– Powiedz to na jakimś przykładzie. Ja nie rozumiem.
– Ciało funkcjonuje wtedy, kiedy się rusza. I potrzebujemy tego. Potrzebujemy ruchu. Potrzebujemy działania, żeby móc siebie poczuć i żeby móc działać. Jeżeli za długo nie dostajemy informacji z ciała, to tracimy świadomość siebie. Wiec jeżeli jest za mało tych informacji z ruchu, bo one są gdzieś wyhamowywane za szybko, to w tym momencie dziecko nie wie, gdzie jest. Gdzie się kończy, gdzie się zaczyna. I zaczyna być nadaktywne, nadruchliwe.
– Z powodu tej podwrażliwości?
– Tak, z powodu podwrażliwości.
– A jak Ty rozpoznajesz taką podwrażliwość u dziecka?
– Najczęściej są to tak zwani poszukiwacze. Tak to się nazywa. To są dzieci, które uwielbiają ruch. Jak tylko mogą, one nie stoją, nie siedzą, one się cały czas ruszają, cały czas wiercą, skaczą. Jak tylko mogą, jest ku temu okazja to są w stanie się huśtać, kręcić. skakać- cały czas. To są te dzieci. Te nadruchliwe. Natomiast są też dzieci, które mają za mało tych informacji ze zmysłu przedsionkowego, ze zmysłu równowagi. Natomiast ich układ nerwowy nie potrafi zdobyć tych informacji ze świata. I wtedy jest bierny. I to są te dzieci, które lubią siedzący tryb życia. I są w cudzysłowiu takimi ciapkami. To są te, które się potykają ciągle o własne nogi, kręcą się w kółeczko, nie potrafią się ruszyć. Jak się włoży je już na tę huśtawkę i się je pohuśta- o faktycznie fajnie. Ale samu gdzieś- to nie bardzo. Takie misie. To są takie dwa bieguny.
– I jednym i drugim starasz się pomóc, czyli tym pierwszym takim bardzo ruchliwym- żeby one inaczej zdobywały te informacje?
– Żeby wiedziały, ile tych informacji powinny zdobyć. Dostarczam ich dużo, ale jednocześnie też uczę je, kiedy powiedzieć sobie stop. I w pewnym momencie, po miesiącach ćwiczeń w integracji sensorycznej przetwarzanie tych informacji się zmienia i ta potrzeba się zmniejsza. Bo mózg się uplastycznia na tyle, że te informacje są zdobywane ze świata w odpowiedniej ilości. Nie ma tego deficytu, ale nie ma też tego nadmiernego dążenia do zdobywania tych informacji. Jest takie wypośrodkowane.
– A ile trwa taki proces? Powiedziałaś przed chwilą, że po kilku miesiącach ten mózg już się uczy. To ile trwa taki przeciętny proces, o ile jest jakiś przeciętny proces?
– Trwa długo. Od roku do dwóch. To jest taka średnia. Bo jeżeli dzieci mają dużo większe trudności, wcześniaki na przykład czy dzieci z trudnych porodów, to trwa to dłużej, nawet parę lat.
– Wrócę jeszcze na chwilę do tego ruchu. Ostatnio rozmawiałam z mamą dziecka w wieku szkolnym, która mówiła mi o tym, że ten chłopiec miał jakieś trudności w nauce i ktoś podpowiedział, żeby pod kątem integracji sensorycznej robić tak, że jak on się uczy to, żeby był w ruchu. I że wtedy jego mózg lepiej przyswaja. Ona opowiadała o tym, że to świetnie u nich zadziałało.
– Tak, bo to działa świetnie.
– Czy to jest dobry sposób, żeby pomóc tym dzieciom z trudnościami w nauce, żeby znaleźć taki sposób, w którym one będą lepiej przyswajały?
– Generalnie, jeśli chodzi o trudności w nauce, to jest druga duża grupa dzieci i duża część z nich ma trudności integracji sensorycznej niezdiagnozowane.
Ruch, w połączeniu z procesami poznawczymi, czyli z myśleniem, z uwagą jest świetnym rozwiązaniem.
Tylko niestety mało kto o tym wie. Czy mało kto o tym pamięta. Z dziećmi z trudnościami w uczeniu się pracuje się głównie przy stoliku. I to jest błąd. Ja powtarzam i nawet dzięki temu zaczęłam nowy projekt, drzewo inspiracji, który ma pokazać, że praca w ruchu przynosi więcej korzyści niż praca statyczna.
Dzięki pracy w ruchu ręce pracują sprawniej. Uszy słyszą lepiej. Oczy widzą więcej.
Ponieważ przetwarzanie na bazie kory mózgowej jest po prostu efektywniejsze. Jest lepsze ugruntowanie ciała. Lepiej czujemy własne ciało.
– Wtedy możemy lepiej skoordynować mózg z ciałem?
– Dokładnie. I tu jest to połączenie właśnie psychiki z ciałem. To jest ta jedność. To jest ta całość. Natomiast trzeba też pamiętać, że dzieci, które mają problemy z tym hamowaniem, o którym rozmawialiśmy, to trzeba też pamiętać o tym, że może się tu pojawić problem. Bo jak ono się zbytnio porusza, to może nie chcieć usiąść do tego stolika, bo się już rozhamuje na tyle, że po prostu nie skupi się. Więc to jest kwestia indywidualna.
– Żeby samemu szukać. A zaciekawiło mnie jeszcze, bo powiedziałaś, że są misie, są poszukiwacze. Są jeszcze jakieś inne typy, które w integracji sensorycznej się wyróżnia?
– Nie. Raczej albo bierność albo nadaktywność. To działa jeśli chodzi o ruch, o nadaktywność ruchową. Natomiast jest też kwestia związana z uwagą. Są takie dzieci, które mają ogromne trudności z uwagą. Ale są też dzieci, które zwracają uwagę na każdy bodziec, na każdą informację, bo mają trudności z filtrowaniem tych informacji nad którymi warto się skupić, a nad którymi nie.
– To idzie tak w dwie strony- albo w jeden kraniec albo w drugi. A chodzi o to, żeby to gdzieś wypośrodkować?
– Dokładnie tak.
– Są jakieś najczęstsze typy, z którymi rodzice trafiają do Ciebie do gabinetu? Da się wymienić kilka takich? Siedem zmysłów- więc wyobrażam sobie, że te trudności mogą być bardzo różne. Jak rodzice je nazywają? Czy jest może kilka uniwersalnych?
– Każde dziecko jest inne i w innym natężeniu pojawiają się te trudności z przetwarzaniem. Najczęściej trafiają dzieci, które są nadruchliwe, mają trudności z uwagą, nadmiernie emocjonalne. To chyba są najczęstsze reakcje na trudności w przetwarzaniu informacji. Bo też trzeba pamiętać, że generalnie jeśli chodzi o integrację sensoryczną to największy problem pojawia się właśnie w obszarze zmysłu dotyku, przedsionka- zmysłu równowagi – to są dwa bazowe. Do tego dochodzi jeszcze czucie ciała, które tak jakby funkcjonuje w koalicji z przedsionkiem, czyli ze zmysłem równowagi. I to są te trzy obszary, na których bazowo pracuje się w integracji sensorycznej. Jeśli chodzi o wzrok, on zależny jest też od zmysłu przedsionkowego, ale też od czucia ciała- one współpracują. Jeśli chodzi o słuch, to jest dokładnie to samo. Także praca zmysłów jest ze sobą powiązana. Informacje ze świata odbieramy przez wszystkie zmysły. Najmniej poruszanym w integracji sensorycznej jest smak i węch. One są połączone. Tutaj to już jest odrębny obszar pracy terapeutycznej, bo jeżeli są dzieci z niechęcią do jedzenia czy z neofobią, czyli niechęcią do nowości, z awersją do jedzenia to już tutaj wchodzi w grę najczęściej logopeda, który jest terapeutą integracji sensorycznej czy terapeuta karmienia. I to już jest bardziej skomplikowany obszar.
– Wtedy taka osoba pomaga w takich trudnościach. Tak słucham Cię teraz i się cały czas zastanawiam nad tym, nad czym pewnie też będą się zastanawiać nasi słuchacze: jak w takim razie rozpoznać, że dane zachowanie jest już trudnością, która wymaga konsultacji z terapeutą SI, a kiedy to jest jeszcze, powiedzmy, w granicach normy? Jedne dzieci są bardziej ruchliwe, jedne mniej. Kiedy poznać, weźmy to ruchliwe dziecko, że dobrze by było pójść z nim do terapeuty SI?
– Generalnie musimy pamiętać, że każdy ma swój profil sensoryczny. Czyli każdy jakoś reaguje na świat. I to jest cienka granica.
Ta granica pojawia się wtedy, kiedy albo nam albo dziecku przeszkadza jego własne funkcjonowanie.
Jeżeli ta nadwrażliwość faktycznie utrudnia mu skupienie uwagi na działaniach. Nie potrafi wysiedzieć. Są skargi z przedszkola. ma trudności szkolne. Nie potrafimy zapanować nad nim. Mówimy do niego piętnaście razy, a on nie słyszy. Robi sobie wiecznie krzywdę, bo nie ma tej reakcji strachu. Ma tak ogromną potrzebę ruchu i tych doświadczeń ruchowych i doświadczeń płynących z własnego ciała, że po prostu robi kamikadze. To myślę, że wtedy to jest ten moment, kiedy trzeba się nad tym zastanowić. Jeśli chodzi o trudności emocjonalne czy trudności społeczne- jeżeli faktycznie jest problem, jeżeli te zmiany nastrojów są duże, jeżeli smutek czy płacz, czy złość pojawiają się w nie do końca adekwatnych sytuacjach, jeżeli są częste te negatywne emocje, jeżeli dziecko jest nadmiernie spięte w sytuacjach społecznych, jeżeli reaguje agresją na sytuacje, które nie przypuszczalibyśmy, że mogą wywołać agresję to to jest taki wyznacznik, żeby się udać na diagnozę.
– Jak wygląda taka diagnoza? To jest jedno spotkanie? Kilka spotkań? Jak długo ono trwa? To są rodzice razem z dziećmi? Samo dziecko? Sami rodzice?
– Generalnie to zależy od terapeuty integracji sensorycznej. Natomiast jeśli o mnie chodzi to najpierw są dwa spotkania z dzieckiem. Z samym dzieckiem. Oczywiście rodzic może być. Jeżeli ma ochotę może być w tym samym pomieszczeniu. Może siedzieć obok, jak woli. Natomiast pracuję tylko i wyłącznie z dzieckiem. Te dwa spotkania trwają po półtorej godziny. Pracujemy w ruchu, pracujemy w działaniu. Patrzę jak dziecko eksploruje salę. Patrzę, co wybiera. Dziecko ma wolność wyboru. Ja podążam za dzieckiem. Oczywiście mam testy integracji sensorycznej, które są tak naprawdę możliwe do przeprowadzenia po czwartym roku życia. Natomiast w praktyce to czasami nawet po piątym, ponieważ nie każde dziecko jest w stanie skupić uwagę na tyle, żeby popracować.
– To są takie testy, które Ty robisz, tak? Nie, które dziecko robi?
– Ja robię testy. To są testy ruchowe. Żeby sprawdzić, jak pracuje ciało i jak ciało reaguje na konkretne informacje. Natomiast jest też obserwacja kliniczna, czyli ja podążam za tym dzieckiem, sprawdzam, co wybiera, sprawdzam, co lubi, czego nie lubi, czego unika. Jak bardzo w konkretnych obszarach lubi sobie podziałać i czego nie chce.
– A Ty wchodzisz w jakąś interakcję z tym dzieckiem? Jakoś też je, nie chcę powiedzieć, że stymulujesz do pewnych rzeczy, ale ukierunkowujesz?
– Ukierunkowuje, bo wiem, czego potrzebuje. Sprawdzam też jak funkcjonuje ruchowo, bo to jest bardzo ważny aspekt tutaj- czucia ciała. Rozkładu napięcia mięśniowego. To wszystko dzieje się na bazie zmysłu przedsionkowego i propriocepcji, czyli czucia ciała. To jest bardzo istotne. Jeżeli jest potrzeba wysyłam do laryngologa, żeby sprawdzić ucho. Ponieważ jeżeli są różnego rodzaju wysięki alergiczne czy infekcyjne może być problem z odbieraniem informacji przez zmysł przedsionkowy.
– Czyli z równowagą, tak?
– Tak.
Jesteśmy tak zbudowani, że nerw słuchowy i nerw odchodzący od zmysłu równowagi do mózgu idą razem.
Łączą się po prostu. Więc jedno ma wpływ na drugie. I często dzieci z wysiękiem, czyli z tym tak zwanym płynem w uchu, są po prostu nadruchliwe. Ponieważ te informacje są tracone i dziecko musi sobie kompensować tym ruchem. Także jeżeli jest takie wskazanie, wysyłam na endoskopowe badanie ucha. Wysyłam jeżeli trzeba na tympanometrię albo na audiometrię- w zależności od wieku dziecka. Wysyłam do okulisty często. Ponieważ tak, jak mówiłam- zmysł wzroku pracuje w towarzystwie zmysłu równowagi- sprawdza się też, jak oczy pracują. Mam takie testy, które sprawdzają, jak pracują oczy. Od tego zależy koordynacja wzrokowo-ruchowa: rysowanie, pisanie, dostrzeganie szczegółów, itd.
Często dzieci, które mają za mało informacji z ruchu, słabo czują własne ciało, mają też problemy z ruchami gałek ocznych. I to też może utrudniać pracę ręki, czyli tę całą grafomotorykę.
Ale żeby sprawdzić czy to jest kwestia sensoryczna, bo tam są małe mięśnie gałek ocznych i z tymi mięśniami też się pracuje- i żeby sprawdzić czy to jest to, czy to jest wada wzroku to ja wysyłam do okulisty. Wysyłam czasem do fizjoterapeuty.
– Współpracujesz też z innymi osobami.
– Siłą rzeczy trzeba. I pierwsze dwa spotkania półtoragodzinne są z dzieckiem. Potem jest jedno półtoragodzinne z rodzicem na taki pogłębiony wywiad.
– Bez dziecka już wtedy?
– Bez dziecka. Bardzo dużo pytam. Mam własną ankietę, taką dość dokładną. Mam jeszcze ankiety czy kwestionariusze związane z integracją sensoryczną, czyli pytam o reakcje na różne informacje sensoryczne.
– Podaj przykład takich właśnie pytań. Myślę, że są teraz tutaj rodzice, którzy słuchają i się zastanawiają- pójść czy nie pójść i trochę się boją, o co ta Pani mnie będzie pytać?
– Pytam o cały rozwój prenatalny, postnatalny- czyli jak się rozwijał w brzuchu, jak się rozwijał przez pierwsze osiemnaście miesięcy ruchowo? O to czy lubił czy lubi chodzić po trawie, po piasku, boso? Czy lubi lekki dotyk Czy dąży do bardzo intensywnego dotyku? Skacze po kanapie, rzuca się na kanapę, chowa się w małe przestrzenie? Czy jest wiecznie w ruchu? Czy jest nadmiernie bierny, bo nie lubi ruchu? Jeżeli chodzi o starsze dzieci pytam czy rysują? Jak rysują? Jak sobie radzą w szkole? Czy mają trudność z czytaniem? Z pisaniem? Jest tego mnóstwo.
– Czy rodzice muszą się jakoś przygotować do takiego wywiadu czy to są takie informacje, które są w ich zasięgu zawsze?
– Fajnie by było, jak by się przygotowali i przypomnieli sobie jak rozwój niemowlęcy przebiegał. Bo niestety tam często są pierwsze wyznaczniki trudności sensorycznych. Na przykład w obszarze trudności motorycznych. Np. trudności z raczkowaniem. Nadmiernie szybkie wstawanie.
Jeżeli dziecko wstaje i chodzi bez raczkowania w wieku dziewięciu miesięcy, to nie jest sukces. To jest ominięcie kamienia milowego.
I to oznacza, że na przykład może mieć nadwrażliwość dotykową. Ma po prostu taki dyskomfort w poruszaniu się po podłożu, że po prostu potrzebuje wstać. Albo na przykład ma wzmożone napięcie mięśniowe i dąży do pozycji wyprostnej. Albo na przykład ma za mało informacji z ruchu, więc dąży do tego, żeby było ich jak najwięcej.
– Weźmy to dziecko, które ma wzmożone napięcie mięśniowe. Z kim w takim razie powinni pracować rodzice takiego dziecka? Czy z terapeutą SI? Czy z fizjoterapeutą?
– W przypadku samego wzmożonego napięcia mięśniowego to z fizjoterapeutą.
– Na tym wcześniejszym etapie?
– Tak. To często się łączy. Na przykład terapeuta bobath, terapeuta vojty on może nieświadomie, nawet jak nie jest terapeutą integracji sensorycznej, dostarczyć tyle informacji do ciała, zbudować ten schemat ciała, i tyle informacji do przedsionka, czyli tego zmysłu ruchu, że on troszeczkę zniweluje te trudności. Może nie całkowicie.
– Czyli on nieświadomie zrobi trochę Twojej pracy.
– Tak. Wspomoże. I stąd dużo tych dzieci funkcjonuje całkiem nieźle po rehabilitacji. Ale czasami te trudności tak jakby wracają. Nie ruchowe, ale w innym obszarze integracji sensorycznej jednak nadal jest problem i one się pojawiają po dwóch, trzech, czterech latach.
– To najpierw są dwa spotkania półtoragodzinne z dzieckiem, potem półtorej godziny z rodzicami wywiadu i potem…
– Potem jeszcze jest czwarte spotkanie na omówienie. I na takim spotkaniu pokazuję, opowiadam co wyszło na diagnozie integracji. Proponuję, co można zrobić w domu i w jakim obszarze. Opowiadam w ogóle co to są te trudności z integracją sensoryczną. Informuję czy warto podjąć terapię czy nie warto. Po tym czwartym spotkaniu rodzice dostają dokument. Ten dokument ma od ośmiu do dziesięciu stron. Jest to bardzo szczegółowy opis jak funkcjonuje dziecko w każdym z obszarów integracji sensorycznej i w obszarach, które są powiązane z integracją sensoryczną, choćby w motorycznym.
– Ty w tym dokumencie opisujesz to wszystko, co zaobserwowałaś?
– Tak. Opisuję te wskazania i w tym momencie decydujemy, co dalej. Czy praca jest potrzebna czy nie.
– Jeśli rodzice zdecydują się na taką pracę, to to są spotkania raz w tygodniu? Jak często się odbywają?
– W naszym schemacie polskim są to najczęściej spotkania raz w tygodniu. Z tego względu, że najczęściej ta terapia jest prywatna, rzadko się zdarza państwowa, refundowana.
– To jest duży wysiłek dla rodziców finansowy.
– Średnio osiemdziesiąt złotych kosztuje terapia integracji sensorycznej za godzinę zegarową. Więc raz w tygodni to jest takie optimum dla większości rodziców.
– W innych krajach częściej się chodzi na takie zajęcia?
– Bywa różnie. Tam też są różnego rodzaju metody, które nie są jeszcze znane w Polsce, a które są oparte na bazie integracji sensorycznej. To są takie intensywne treningi czasami. Np. przez trzy miesiące, ale ten trening jest codziennie.
– Raz w tygodniu, godzinę, powiedziałaś. Wtedy dziecko jest razem z rodzicami, bez rodziców? Jak przebiega sama terapia?
– To jest wybór dziecka, rodzica.
– Nie ma tutaj żadnych sugestii od Ciebie?
– Nie ma sugestii dlatego, że rodzice mają różną gotowość i dzieci mają różną gotowość. Natomiast jeżeli widzę, że dziecko trudniej pracuje przy rodzicu, bo ma trudność w regulacji własnych emocji i za dużo kosztuje go to, że ten rodzic jest obok, jest naprawdę duża trudność ze skupieniem się na działaniu, to próbujemy, żeby jednak rodzic był poza gabinetem. Wszystkie moje starsze dzieci są po prostu przyprowadzane i odbierane. Rodzic nie siedzi. Załatwia sobie między czasie jakieś tam sprawy. Oczywiście rodzic musi mi zaufać, że ja będę robiła konkretne rzeczy z tym dzieckiem, a nie będziemy się po prostu bawić.
– I że będziesz działała dla jego dobra. A czy zdarzają się takie dzieci, które nie chcą współpracować? I że ciężko je nawet na tych dwóch pierwszych półtoragodzinnych spotkaniach zaprosić je do współpracy? Czy raczej nie? Widziałam Twój gabinet wcześniej i wiem, że on jest pełen różnych przyrządów, drabinek, sznurków- to są te rzeczy, które Tobie pomagają zrobić testy w różnych obszarach.
– I obserwacje.
– Myślę, że to dla dzieciaków jest ciekawe, jak tam trafiają z reguły? A może nie?
– Zawsze jest ciekawe. Nie miałam takiego dziecka, które nie było zainteresowane. Każde koniec końców współpracowało, dlatego, że ja działam w podążaniu za. Czyli zawsze dostosujemy się do poziomu i potrzeb danego dziecka i jego ograniczeń. W terapii też współpracują. Jeżeli się pamięta, żeby nie narzucać pewnych schematów, tylko czekać na gotowość dziecka. Oczywiście są takie sytuacje, gdzie pracują chętniej albo pracują mniej chętnie, bo pewne rzeczy sprawiają im trudność, choćby na przykład wyhamowanie po jakiejś super aktywującej zabawie. Natomiast myślę, że to jest wszystko kwestia ustaleń i też kontaktu i relacji z dzieckiem, którą niezbędne jest, żeby zbudować.
– Powoli zmierzamy do końca naszego spotkania, czy jest coś jeszcze, co chciałabyś powiedzieć rodzicom? Jakąś ważną informację? Żeby może nie czekali, jak obserwują jakieś trudne sygnały? Albo coś, na co powinni zwrócić szczególną uwagę?
– Myślę, że coraz większa świadomość jest w naszym kraju jeśli chodzi o trudności sensoryczne. I myślę, że mniejszy problem jest paradoksalnie z dziećmi młodszymi. Tutaj owszem, czasem bywają zaprzeczenia trudności, ale jednak rodzice są bardziej chętni. Natomiast większy jest problem w obszarze dzieci szkolnych. Że jednak trudności w nauce, trudności motorycznych, czyli ruchowych nie łączy się z integracją sensoryczną. Więc ja zachęcam, żeby zawsze, jeżeli pojawiają się jakiekolwiek trudności w nauce, zgłosić się na diagnozę integracji sensorycznej.
To, co wygląda na dysleksję, niekoniecznie nią jest. Bo mogą to być trudności wzrokowe, które mają genezę sensoryczną.
I naprawdę można to fajnie wypracować. Natomiast trzeba to zrobić w pierwszej, drugiej, trzeciej klasie maksymalnie. W szóstej, siódmej już będzie problem.
– Im później, tym trudniej. A właśnie jak jesteśmy przy tych dzieciach szkolnych, to wspominałaś wcześniej o nowym projekcie: Drzewo Inspiracji. Powiedz o nim jeszcze dwa słowa dla słuchających. Czego tam się można dowiedzieć?
– To jest projekt, który powstał na bazie moich doświadczeń. Ponieważ coraz więcej przychodzi do mnie dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej, które mają trudności szkolne i nikt wcześniej nie zauważył tego, że te trudności są. Te trudności szkolne są bardzo intensywne, w różnych obszarach się pojawiają. Ponieważ te trudności ponakładały się przez lata. W tym projekcie chciałabym dotrzeć głównie do rodziców, ale też do nauczycieli, żeby pokazać im jak pracować z tymi trudnościami szkolnymi nie przy stoliku, nie na siedząco, ale w ruchu, w pracy, przy pomocy doświadczeń w obszarze wszystkich zmysłów. I że naprawdę warto. To jest pierwszy obszar. Chciałabym też w przyszłości rozwinąć jakiś cykl szkoleń i konsultacji w tym obszarze, ponieważ od paru lat wraz z moimi dziewczynami specjalistkami realizujemy taki bardzo fajny turnus terapeutyczny dla dzieci właśnie z trudnościami w uczeniu się i dla dzieci troszkę młodszych z trudnościami w pracy ręki, w grafomotoryce i mamy bardzo duże sukcesy. Pracujemy głównie w obszarze integracji sensorycznej. Łączymy to z innymi metodami. I chciałabym to pokazać.
Odejdźmy od tego stolika i zacznijmy patrzeć na dziecko i na trudności dziecka holistycznie, całościowo.
– Gdzie można to zobaczyć? Gdzie można Cię znaleźć? Gdzie więcej można się o tym projekcie dowiedzieć?
– Zapraszam na Facebook: Drzewo Inspiracji. Zaczynamy, powoli się rozkręcamy. Zapraszam też do Centrum Terapii i Rozwoju Bliżej Dziecka. Jesteśmy na Psim Polu, na Zgorzelisku, Sienna 11/2. To jest moje własne dziecko, moje centrum terapeutyczne, gdzie współpracujemy też ściśle z neurologopedą, z fizjoterapeutą, z terapeutą ręki. I wspieramy na tyle, na ile możemy.
– I bardzo dobrą pracę robicie dla tych rodziców na pewno, którzy się do Was zgłoszą. Rozumiem, że jeżeli ktoś chce się umówić, to telefon można znaleźć na Waszej stronie?
– Tak na stronie www, na FB też i ewentualnie przez Drzewo Inspiracji.
– Jak długo czeka się na konsultację jeszcze powiedz? Bo mówiłaś mi wcześniej, że na razie jesteś dosyć mocno zajęta. Więc powiedz jak długo, żeby rodzice też się przygotowali, że jak chcą się zgłosić to z wyprzedzeniem na pewno?
– Jeśli chodzi o konsultację to jesteśmy w stanie zadziałać dość szybko. Różne trudności można skonsultować po prostu. Natomiast jeżeli chodzi o taką pełną diagnozę integracji sensorycznej to czeka się około dwóch miesięcy. Jeśli chodzi o terapię to już jest bardziej skomplikowana sprawa. Do wakacji raczej szans nie ma niestety. A we wrześniu zobaczymy.
– Czyli pokazuje to, że jest tak duże zapotrzebowanie na te terapie i że jest tylu małych pacjentów, którzy trafiają, i którzy są w potrzebie. I że też jest chyba jeszcze miejsce na to, żeby kolejni terapeuci się pojawiali i wspierali rodziców i dzieci w rozwoju.
– Myślę, że jest duże zapotrzebowanie, tak. Faktycznie jest duża potrzeba wsparcia. Terapeutów jest dużo, ale widać nie wystarczająco. Może też dlatego, że u nas na Psim Polu, w tej dzielnicy Wrocławia jest deficyt, jest nas niewiele.
– Jeszcze raz serdecznie wszystkich zapraszamy. Drzewo Inspiracji. Centrum Terapii I Rozwoju Bliżej Dziecka na Psim Polu. Moim gościem była dzisiaj Emilia Matyka, która mówiła nam o zaburzeniach integracji sensorycznej i o tym, jak pomóc dzieciom z takimi zaburzeniami, jak je wspierać w ich rozwoju.
Telefon: +48 692-618-371
Email: kontakt@rodzic-lider.pl
Dane firmy
Joanna Bzdzion – Rodzic lider
NIP: 916-132-53-15
All rights reserved | Wykonanie: strony internetowe webmi.pl