Czym kierować się przy wyborze żłobka/ przedszkola?

DSCF6496

Szukając żłobka dla Jasia, byliśmy, między innymi, w tym, który poznała cała Polska. Był to żłobek, w którym znęcano się nad dziećmi i z którego filmy obiegły potem całą Polskę. Jakie zatem kryteria są ważne (zaraz po intuicji) przy wyborze przedszkola/ żłobka dla dziecka?

 

Sezon drugi przedszkola wkrótce przed nami. W tym roku nie zmieniamy przedszkola (przynajmniej nie mamy takich planów). Ale w ubiegłym roku zmieniliśmy Jasiowi przedszkole. Czy było warto i jakie kryteria są (nie) ważne przy wyborze przedszkola?

Polecenie

Za żłobkiem, zaczęliśmy się rozglądać, kiedy Jaś skończył 6 miesięcy. Zastanawialiśmy się wtedy czy nie dać go do żłobka, kiedy skończy się mój urlop macierzyński. Z polecenia trafiliśmy m.in. do żłobka, który chwilę później poznaliśmy nie tylko my, ale i cała Polska. Był to żłobek, w którym dzieci były przywiązywane do łóżek, karmione na siłę- generalnie- znęcano się nad nimi. Myślę, że ten temat mógłby stanowić osobny wpis. Dodam tylko, że na nasze szczęście, intuicja mojego męża od pierwszej chwili spędzonej na rozmowie w tym żłobku mówiła, że absolutnie tam nie poślemy Jasia. Dlatego do kryterium 'z polecenia’ ja podchodzę z dużym dystansem. Każdy rodzic ma inne oczekiwania, to co jednego zachwyca, dla drugiego może być nie do przyjęcia. Oczywiście, że warto robić rozeznanie. Jednak nie warto kierować się wyłącznie opinią innych rodziców. W takim razie co jeszcze jest ważne?

Intuicja

Po doświadczeniu opisanym wyżej (odwiedziliśmy wtedy również jeszcze inne żłobki) postanowiliśmy, że Jaś jednak zostanie z nianią. Żadne z miejsc nie przypadło nam na tyle do gustu, ani nie wzbudziło naszego zaufania na tyle, żebyśmy chcieli zostawiać tam pod opieką nasze dziecko. Znaleźliśmy nianię poprzez ogłoszenie i kierowani intuicją wybraliśmy panią, która wspaniale opiekowała się naszym synkiem. Intuicję uważam za podstawowe kryterium w tym zestawieniu. Jeśli coś Ci nie leży z jakiegoś powodu, to dobrze mu się przyjrzyj (temu powodowi:). Czy to tylko bezpodstawne obawy czy może jednak coś się za tym kryje…

Godziny adaptacyjne

Kiedy Jaś miał niecałe dwa lata rozpoczęliśmy proces adaptacyjny w przedszkolu. Była to placówka, gdzie był i żłobek i przedszkole. Początkowo chodziliśmy do grupy żłobkowiczów, potem przedszkolaków. Zostawałam razem z Jasiem w sali. Była też jeszcze jedna niania z dzieckiem. Zakładałam, że Jaś w ten sposób będzie się stopniowo oswajał z przedszkolem. Tu pojawia się wątek na kolejny wpis- czyli czy jest możliwe, że dziecko kiedyś się oswoi i powie rodzicowi samo „papa, idź już sobie, ja tu zostanę i będę się dobrze bawił:). Godziny adaptacyjne uważam za istotne. Dobrze, jeśli rodzic choć przez pierwsze dni może zostać z dzieckiem. Zwłaszcza jeśli jest to żłobek i pierwsza rozłąka z rodzicem w obliczu grupy dzieci. Być może dla dzieci, które uczęszczały na przykład na zajęcia adaptacyjne w jakiejś klubodzieciarni, rozstanie jest łatwiejsze. Dla tych, które nie miały takich doświadczeń, obecność rodzica może być wspierająca.

Koledzy z podwórka

Na początku Jaś chodził do przedszkola, które było niedaleko naszego domu. Spotykał tam kolegów znanych z placów zabaw, co zdecydowanie ułatwiało mu adaptację. Dobrze jeśli w nowym miejscu jest choć jedno dziecko, które nasze dziecko zna. Na pewno jest mu wtedy raźniej i może się poczuć choć odrobinę pewniej.

Odległość od domu

Jest wygodnie, kiedy przedszkole jest blisko. Albo domu, albo pracy. Niektórzy uważają, że nawet lepiej jeśli blisko pracy, bo czas powrotu do domu, który często przypada na popołudniowe godziny szczytu, można spędzić już z dzieckiem w samochodzie. Ja jednak po naszych doświadczeniach nie uważam tego kryterium za najważniejsze. Zdecydowaliśmy się na zamianę przedszkola na takie położone 15 minut jazdy autem od naszego domu. Jest ono, powiedzmy, w okolicy, pracy mojego męża. Wahaliśmy się z tą zmianą (o tym niżej). Do przedszkola publicznego Jaś dostał się bardziej przypadkowo niż celowo. Koleżanka powiedziała mi o rekrutacji w przedszkolu publicznym niedaleko jej pracy. Był tam dodatkowy nabór, ponieważ tworzyli dwie nowe grupy. Postanowiliśmy podejść do rekrutacji. Przekonał nas argument, że jeśli w tym roku się nie dostaniemy (a nic na to nie wskazywało), to w przyszłym roku możemy mieć dodatkowe punkty przy naborze do przedszkola publicznego za to, że się nie dostaliśmy. Czy tak jest naprawdę, nie sprawdziłam. Przekonał nas jednak ten argument. W tym przedszkolu Jaś jest do dzisiaj. Dojazdy są mniej uciążliwe niż się spodziewałam. Często odbieram Jasia razem z Zuzią. Pewnie, że może wygodniej byłoby podejść z wózkiem z Zuzią po Jasia, jednak ilość zalet nowego przedszkola skutecznie przyćmiewa tę wadę, która może okazać się zaletą przy odpowiedniej organizacji. Zawsze po drodze można załatwić to, co wymaga ruszenia się poza osiedle. Ktoś może zapytać o koszty paliwa. Jasne, są one wyższe, zwłaszcza jeśli jeździmy specjalnie po dziecko (czy je zawozimy). Jednak przy porównaniu kosztów przedszkola publicznego z prywatnym przypuszczam, że nawet wożenie na drugi koniec miasta wypadłoby na plus dla przedszkola publicznego.

Zmiana przedszkola

Mieliśmy małe obawy jak Jaś przejdzie przez zmianę przedszkola. Czy będzie to dla niego duży stres. Podbudowana jednak przykładem koleżanki, która swoim dzieciom zmieniała przedszkola kilkakrotnie, a dzieciaki bardzo szybko się do tych zmian przystosowywały, dałam Jasiowi (i nam) szansę. Przede wszystkim o zmianie staraliśmy się mówić pozytywnie. Sami byliśmy nią podekscytowani, co udzieliło się naszemu dziecku, które z przejęciem opowiadało o tym, że idzie do nowego przedszkola i szybko się w nim zaadaptowało.

Wiek dzieci w grupie

To co jest dużym plusem, w moim odczuciu, w przedszkolu publicznym, to wyrównany wiek dzieci w grupie. W przedszkolu prywatnym w jednej grupie były dzieci od 2,5 do 5 lat. To zdecydowanie za duży rozstrzał. Być może w placówkach demokratycznych taki system się sprawdza (czytałam, że w niektórych szkołach tak jest). Dzieci w szkole są już dojrzalsze. Mój 2,5 letni maluch był po prostu emocjonalnie i psychicznie zmęczony zabawą ze starszymi dziećmi. Na tym etapie rozwoju grupa przedszkolna lepiej, żeby była jednolita wiekowo. Zwłaszcza, że i tak w takiej grupie często różnica wieku między niektórymi dziećmi to rok (między tymi z początku i z końca roku). W tym wieku to wciąż dużo. Dlatego uważam, że grupa podzielona wiekowo zapewnia dzieciom lepszy rozwój niż grupa mieszana wiekowo (nawet jeśli mieszana jest „tylko” na czas zabaw).

Kadra

W placówce publicznej panie nauczycielki (i panowie nauczyciele-choć jeszcze ich nie spotkałam:) pracują na dwie zmiany i na pewno krócej niż kadra w placówce prywatnej. Kto ma dziecko w wieku przedszkolnym na pewno zdaje sobie sprawę, jak ciężka to jest praca. Kilka godzin pośród ruchliwych, gadatliwych, nie zawsze „grzecznych” dzieci, to jak dla niektórych tydzień pracy. Myślę, że bardzo istotna w tym zawodzie jest higiena psychiczna i czas na zregenerowanie sił. Mam wrażenie, że nauczycielki z przedszkola publicznego, poprzez to, że pracują krócej, są bardziej wypoczęte a co za tym idzie: częściej uśmiechnięte, bardziej cierpliwe, mają więcej energii do pracy z dziećmi. Nie wiem jak jest w innych przedszkolach prywatnych. Być może są takie, które dbają o swoją kadrę i jej samopoczucie. Ja mam porównanie tych dwóch przedszkoli i takie wyciągam wnioski. Także dobrze jest na początku zamienić parę słów nie tylko z dyrektorem placówki, ale przede wszystkim z osobami, które bezpośrednio będą się opiekowały naszymi dziećmi. Oczywiście należy wziąć pod uwagę, że zawsze można trafić po prostu na gorszy dzień u kogoś. Zachęcam jednak do tego, żeby przyjrzeć się w jakiej formie są opiekunowie w placówce.

Pomoc w najmłodszej grupie

W przedszkolu publicznym oprócz nauczycielek w najmłodszej wiekowo grupie jest też pani do pomocy. Przypuszczam, że zazwyczaj jest to ulubiona pani dzieci. To ona pomaga w tych zwykłych, codziennych czynnościach jak mycie rąk i zakładanie kapci. Wyplata warkocze wszystkim dziewczynkom na przedstawienia. I w zasadzie wie o naszym dziecku najwięcej. Szkoda, że w starszej grupie już jej nie będzie.

Stołówka

Wielu rodziców przywiązuje wagę do tego, co ich pociechy jedzą w przedszkolu. I chwała im za to, bo też z tego powodu jedzenie przedszkolne zaczyna być coraz lepszej jakości. Nie wiem jakie jest jedzenie w przedszkolu Jasia. Dzieci mają osobną stołówkę, więc nigdy nie widziałam, co mają na talerzu. Ufam jednak, że jedzenie jest dobre, a porcje odpowiednie dla przedszkolaka. Podpytywałam Jasia czy jak chce dokładkę to dostaje. Odpowiedział, że tak. Widzę też, że czasem wraca z przedszkola i ma ochotę na obiad, czasem nie– pewnie w zależności od tego, co było na drugie danie. W sali gdzie się bawią zawsze jest dzbanek z wodą. Na co zwróciłabym uwagę jeśli chodzi o jedzenie- czy porcje nie są małe. Może być tak, że catering jest jakiś eko, extra dla dzieci, marchewki z dipem na podwieczorek. Ale jeśli na drugie danie jest porcja zapiekanki wielkości batonika, to 3 latek z apetytem raczej się nią nie naje.

To, co jest dla mnie też istotne, to, że w obecnym przedszkolu jest wydzielone miejsce na stołówkę. W poprzednim przedszkolu dzieci jadły na tej samej sali, w której się bawiły. Do obowiązków pań nauczycielek należało nałożenie jedzenie, nakarmienie maluchów i posprzątanie(!). To ostatnie było dość czasochłonnym zajęciem. Nie wiem kto dzieciom nakłada jedzenie na talerz w obecnym przedszkolu (czy panie nauczycielki czy panie techniczne). Wiem też, że od września dzieci będą miały miejsce do jedzenia przy ich sali zabaw. Mam jednak nadzieję, że panie nauczycielki nie będą w posiłki zaangażowane w takim stopniu, który uniemożliwi im opiekę nad dziećmi.

Spanie

Zmora wielu rodziców. Często dzieci w wieku 2-3 lat rezygnują już z drzemki w dzień. U nas było podobnie. Jaś raz spał, raz nie. W pierwszym przedszkolu, w którym był, nie spał. Ale zdarzało mu się przysnąć na dywanie, ponieważ tam odpoczywali po obiedzie słuchając bajek. W obecnym przedszkolu wszyscy mieli swoje leżaki, pościel, przebierali się w piżamy. Był to jeden z elementów, nad którym się zastanawiałam jak moje dziecko sobie poradzi.Zapomniałam jednak wtedy, że mam synka śpiocha. Życie przedszkolne bywa bardzo męczące. I trzylatkom drzemka w południe bardzo dobrze robi. Zdecydowanie jestem za opcją z leżakami i przebieraniem w piżamę. Bo po pierwsze dziecko może wtedy faktycznie odpocząć i ma jasny komunikat, że teraz jest pora na spanie. Po drugie ćwiczy umiejętność zakładania i zdejmowania ubrania, która jeśli nie była wyćwiczona wcześniej może być miłą niespodzianką dla rodzica (jeśli oczywiście da dziecku szansę na samodzielne ubieranie). A co z dziećmi, które już nie śpią? U Jasia w grupie pod koniec roku było czworo maluchów, które zrezygnowały z drzemki. Bawiły się w tym czasie albo odpoczywały w inny sposób. Także spokojnie- spanie w przedszkolu może być zaletą. Daje też prawdopodobieństwo, że dziecko nie zaśnie o 17 w aucie i tym samym zaśnie wieczorem o ludzkiej porze:-)

Nauka

Nie mam jakiegoś szczególnego bzika jeśli chodzi o edukację mojego dziecka w przedszkolu. Nie mam oczekiwań, że Jaś w pierwszym roku przedszkola nauczy się liczyć do 10, poznawać litery czy 10 słówek po angielsku. Jest mi to naprawdę obojętne. Tak jak nigdy nie sprawdzałam, w którym centylu są moje dzieci, tak też nie mam pojęcia, co w tym wieku teoretycznie powinny umieć. Nie wiem, być może z biegiem czasu , zmienię zdanie. Na razie do tzw. edukacji mam bardzo luźne podejście. Niemniej bardzo miło jest być zaproszoną na jakieś dziecięce przedstawienie. Łza mi się kręci w oku za każdym razem, kiedy widzę Jasia tańczącego w parze z dziewczynką poloneza, albo śpiewającego „Kiedy byłem jak kropelka, czułem bicie twego serca…”. Tutaj ukłon w stronę pań nauczycielek, bo to przede wszystkim od ich chęci i zaangażowania zależy, co z dziećmi robią.

DSCF7210

Zajęcia dodatkowe

Miałam przekonanie (nie wiem skąd zaczerpnięte), że w przedszkolach publicznych nie ma zajęć dodatkowych. Jak się okazało jest to nieprawdą. W przedszkolu publicznym jest równie dużo, jeśli nie więcej, zajęć dodatkowych. Jest rytmika, logorytmika, zajęcia sportowe, angielski, tańce, religia opcjonalnie z etyką. Codziennie jest coś. Te zajęcia dodatkowe to frajda dla dzieci. Mój syn należy do gatunku tych, co to minuty nie usiedzą. Więc nie dziwi nas, że jego ulubione zajęcia to wf z panem Krzysiem. Wybierając przedszkole warto zwrócić uwagę jakie zajęcia dodatkowe są w planie i czy są one dodatkowo płatne.

Wyjścia na dwór, wycieczki, plac zabaw

To co było dla mnie ważne od samego początku i co się nie zmieniło wraz ze zmianą przedszkola to plac zabaw przy przedszkolu. Oglądałam placówki, gdzie nie było podwórka dla dzieci, dzieci wychodziły np. na jakieś osiedlowe place zabaw. Może to być dla nich rozrywką. Jednak mam obawę, że wtedy motywacja pań do wyjścia na dwór może być mniejsza. Łatwiej grupę maluchów wypuścić na placu z piaskownicą, zjeżdżalnią i tam ich doglądać niż się z nimi gdzieś wybrać. Zwłaszcza jeśli jest się opiekunem najmłodszej grupy, w której nie wszystkie dzieci pałają miłością do pieszych wędrówek. Poza tym już samo wyprawienie na dwór grupy 10 maluchów, szczególnie zimową porą, może być nie lada wyzwaniem. Dlatego uważam za istotne to, żeby przedszkole miało swój (najlepiej dobrze wyposażony i najlepiej nie jeden jeśli przedszkole jest duże) plac zabaw. A jeśli już go nie ma, to żeby przynajmniej w okolicy było jakieś miejsce na którym dzieci będą mogły się swobodnie pobawić.

Osobny temat to wycieczki. Dzieci je kochają. To dla nich duża atrakcja (przynajmniej dla trzylatków, choć przypuszczam, że później też). Tutaj to już wyłącznie inicjatywa i możliwości opiekunów są czynnikiem decydującym.

Podsumowując- to ludzie tworzą miejsca. Przedszkole tworzą nasze dzieci oraz ludzie, którzy tam pracują. Jeśli w placówce są cudowne panie, które swoją pracę wykonują z radością i zaangażowaniem, to przedszkole/ żłobek na pewno będzie dla dzieci miejscem przyjaznym i takim, do którego będą chciały wracać. Warto w trakcie pierwszych odwiedzin w danym miejscu porozmawiać i z kimś z dyrekcji i z paniami nauczycielkami, które opiekują się dziećmi, a potem… przeanalizować powyższe punkty…i przede wszystkim zaufać swojej intuicji przy wyborze miejsca, w którym nasze dziecko będzie spędzało kilka godzin dziennie i które będzie miejscem wspomnień pierwszych przyjaźni, rozczarowań, wzlotów i upadków.