Dzień dobry, dzień dobry, witamy Was w kolejnym odcinku naszego podcastu. Z tej strony Asia i Justyna.
Cześć, witam serdecznie.
W dzisiejszym odcinku chciałybyśmy poruszyć temat dotyczący różnic pomiędzy podejściem RIE, o którym Wam tutaj opowiadamy w tym podcaście, a rodzicielstwem bliskości. Wybrałyśmy akurat rodzicielstwo bliskości, bo jest ono bardzo popularnym nurtem i zapewne wielu i wiele z Was słyszało o rodzicielstwie bliskości. A być może sami stosujecie zasady czy porady, które rodzicielstwo bliskości daje. I my z Justyną widzimy w rodzicielstwie bliskości i w podejściu RIE zarówno wiele podobieństw, jak i trochę różnic. I właśnie o nich chciałybyśmy dzisiaj Wam tutaj opowiedzieć, żebyście tak jak my mieli być może taki większy obraz tego, gdzie te podejścia się przecinają, bo oba podejścia mają na celu, mówiąc bardzo ogólnie, dobro dziecka. To, żeby temu dziecku w relacjach z dorosłymi było po prostu dobrze, żeby było mu blisko, żeby budować z tym dzieckiem bezpieczną więź. Ale też są pomiędzy tymi podejściami różnice. I jedną z takich różnic jest to, jak RIE i jak rodzicielstwo bliskości podchodzi do pierwszych miesięcy albo pierwszego roku życia dziecka. Bo tutaj te podejścia się różnią, prawda Justyna?
Tak, dokładnie. Bo tutaj rodzicielstwo bliskości bardziej skupia się na nawiązywaniu tej więzi fizycznej. Bardzo propaguje się właśnie kontakt skóra do skóry na samym początku, żeby dużo dawać go niemowlaczkowi. Promuje się np. współspanie z dziećmi, noszenie. Czyli jest bardzo duży nacisk na tę właśnie fizyczną bliskość, przytulanie i dotyk. Natomiast w RIE bardzo dużą uwagę zwraca się nie tylko na tę fizyczną bliskość, ale też — i może przede wszystkim — na więź mentalną i bliskość mentalną od samego początku. Czyli w RIE od samego początku traktuje się dziecko nie jako taki półprodukt, jak to Asia kiedyś nazywałaś i bardzo mi się to spodobało, tylko jako na taką pełną istotę ludzką, która jest już kompetentna do wielu rzeczy. Oczywiście nie oczekujemy od noworodka, że ono będzie przesypiało całe noce na przykład. Oczywiście, że nie, ale ma różne takie kompetencje, w które my już wierzymy i staramy się je wspierać. Nie zostawiać dzieci samych, absolutnie nie, tylko właśnie wspierać. I to się na przykład też manifestuje w tym, że dużo z dziećmi mówimy, tłumaczymy im wiele już od samego początku, od pierwszego dnia, zadajemy im pytania: „jak się czujesz / czy jest ci wygodnie w tym ubranku?” Czyli nawiązujemy już powoli tę komunikację, tłumaczymy mu w trakcie pielęgnacyjnych czynności, co dokładnie robimy.
I tutaj też w tym filmie, o którym wspominałyśmy na samym początku tej serii, w takim nagraniu “Pytanie na śniadanie”, był taki zarzut, że dzieci w RIE są jakby nieprzytulane, niewyściskane, że dzieci potrzebują tych buziaków, przytulasów i całusów, i że my w RIE mówimy, żeby tego nie robić. Absolutnie nie, nie ma czegoś takiego! Moim językiem miłości jest np. dotyk i przytulanie i ja uwielbiam swoje dzieciaki przytulać. Tylko w RIE zwraca się uwagę na to, żeby dziecku np. nie przerywać, jak ono się bawi. Jeżeli ja mam potrzebę przytulenia, a dziecko się w tym momencie świetnie bawi, to żeby mu nie przerywać i to nawet niemowlakowi. Czy też, żeby obserwować dziecko, czy ono się chce przytulić w tym momencie. Także uwzględniamy też w bardzo dużym stopniu tą taką mentalną stronę. Nie wiem, czy dobrze to wytłumaczyłam, czy byś coś dodała jeszcze tutaj, Asia?
Myślę, że bardzo ładnie nazywała to chyba Magda Gerber i też Tomek Smaczny, którego przy okazji pozdrawiamy i u którego na blogu znajdziecie cały długi wpis na temat właśnie rodzicielstwa bliskości i RIE. On też zawarł ten cytat, który mówi o tym, że jaka jest wartość w noszeniu i dotykaniu, jeśli tylko skóra jest w kontakcie? A co z kontaktem mentalnym? Lub mówiąc bardziej filozoficznie, z “kontaktem dusz”? I ja wiem, że w rodzicielstwie bliskości wcale nie mówimy o tym, że tego kontaktu na poziomie mentalnym i emocjonalnym nie ma. On tam też jest. I głęboko wierzę, że twórcy tej metody również to mieli na myśli, tylko jakby większy fokus przekierowują na ten kontakt fizyczny, poprzez który buduje się bliskość z dzieckiem, zwłaszcza przez te pierwsze miesiące życia. Mówi się np. o tym w rodzicielstwie bliskości, że ten czas po narodzinach, ten pierwszy szczególnie kwartał po narodzinach jest takim przedłużeniem ciąży, takim trochę czwartym trymestrem ciąży. Z czym nie zgadza się podejście RIE. Podejście RIE mówi, że dziecko od dnia urodzin, od samego początku jest kompetentne, jest odrębną istotą. Jest od nas oczywiście w wielu aspektach zależne, bo nie da się inaczej i od naszej dorosłej opieki zależy to, czy to dziecko przeżyje czy nie — na wielu, wielu poziomach. Natomiast że to dziecko oprócz tej zależności ma też w sobie wiele takiej, nie szukam dobrego słowa, ale ma wiele w sobie takiej wolności, kompetencji i my ufamy w to, że to dziecko od samego początku jest w stanie budować siebie jako zupełnie odrębną od nas istotę.
W czym to się na przykład przejawia? No to przejawia się na przykład w tym, że w RIE dajemy dziecku dużo tej swobody ruchowej od samego początku. Rodzicielstwo bliskości zaleca, żeby przez te pierwsze miesiące dziecko było jak najbliżej mamy. Tam jest dużo chustonoszenia, jest dużo współspania, dużo tego kontaktu fizycznego. I ten kontakt fizyczny jest czymś absolutnie wspaniałym. Ja myślę, że każda mama, która doświadczyła dotyku skóra do skóry bezpośrednio po porodzie, wiem, że nie każdej mamie to było dane, ale to jest na pewno cudowne. Ja to wspominam jako najcudowniejszy moment narodzin, kiedy dotykasz tej takiej pachnącej, klejącej skóry niemowlaka, kiedy możesz go mieć na swoim brzuchu, przy swojej piersi. I tej bliskości w RIE jest bardzo, bardzo, bardzo dużo. Natomiast do tej bliskości fizycznej dokładamy tę bliskość mentalną czy emocjonalną, która polega właśnie na tym, że my to dziecko od początku pytamy, czy ono też tego chce. To, że my chcemy jest oczywiste, ale czy to dziecko też tego chce.
I na przykład jeżeli chcemy nasze dziecko przenieść z miejsca na miejsce, to je wcześniej o tym uprzedzamy i mówimy mu „teraz cię podniosę i przełożę cię z twojego koszyka na przykład na kanapę”, albo mówimy „teraz wezmę cię na ręce i pójdziemy razem do kuchni”. I to często na początku wydaje się takie dość dziwne, jeśli nawet nie- absurdalne, że czemu ja mam takiego malucha uprzedzać, czemu mam mu o tym mówić, przecież — co większość z nas powie — ono i tak nie rozumie. I to jest właśnie to, czym RIE tak bardzo różni się od innych podejść. My w RIE wierzymy, kierując się tym podejściem wierzymy, że to dziecko nas rozumie. I to, że ono nie potrafi odpowiedzieć od samego początku językiem, takim umówionym, na to co my komunikujemy, że komunikuje się z nami w inny sposób, nie oznacza, że się nie komunikuje. Stąd ta uważna obserwacja, która jest jedną z naczelnych podstaw RIE, która mówi o tym, że pytamy o coś dziecko i sprawdzamy co ono na to, jak ono się z tym czuje, co ono nam chce powiedzieć, swoim zachowaniem, swoim płaczem, swoim uśmiechem, swoim grymasem? Nawiązujemy ten kontakt właśnie umysłowo-emocjonalny od pierwszego dnia narodzin i nie czekamy, aż dziecko stanie się pełnoprawnym produktem godnym tego, żeby wreszcie nawiązać z nim kontakt, relacje. I że teraz to już możemy się dogadać, bo ma już 4 lata i umie mi odpowiedzieć. Tylko od pierwszego dnia życia zakładamy, że my z tym dzieckiem jesteśmy w stanie się dogadać.
Tak, pięknie to ujęłaś. I ja w ogóle dodałabym tutaj jeszcze jeden przykład, który przyszedł mi na myśl, jeżeli chodzi o przytulanie i ten kontakt fizyczny. Chyba każdy z was był kiedyś świadkiem takiej sytuacji, że dorosły wyściskał, wytarmosił, ‘wybuziakował’ dziecko tylko dlatego, że jest dzieckiem. To czasami nawet cudze dzieci dorośli potrafią przytulać czy tak chwycić za policzek i wytarmosić. Tylko dlatego, że jest dzieckiem. A w RIE chodzi o to, że nie traktujemy dziecka jako takiej przytulanki i maskotki, że jak my mamy ochotę, to sobie ją poprzytulamy i wytarmosimy. Tylko pytamy to dziecko, czy ty też masz ochotę się poprzytulać? I wiadomo, że z niemowlakiem to jest inna rozmowa, ale też fajnie obserwować te wskazówki, o których Asia mówiła. Bo dzieci pokazują: czy to odwracają głowę, czy wyciągają rączki. One pokazują, czy chcą tego kontaktu. I też na przykład ze swoimi dzieciakami teraz, jak już są starsze, mają kilka lat, czasami spontanicznie je przytulam, a czasami staram się już też właśnie ich zapytać „słuchaj, mam straszną ochotę się poprzytulać teraz, czy ty też chcesz?” I one też czasami mają momenty, że tego wcale nie chcą. I mimo że językiem miłości niektórych z moich dzieci jest przytulanie, to to też nie jest tak, że ja to robię, bo ja jestem dorosła, a ty jesteś dzieckiem i w jakiś sposób tak to narzucam. I w RIE właśnie od samego początku się zaleca brać pod uwagę też tę drugą stronę.
I tutaj bym też dołożyła to, co ty powiedziałaś o chustach, że tutaj jest też bardzo duży, tak jak wspomniałaś, jest ta duża różnica, że RIE zaleca więcej swobodnego ruchu od pierwszego dnia życia. I generalnie RIE nie zaleca jakoś bardzo mocno chust, noszenia itd. Co nie znaczy, że nie można tego robić, jak się stosuje RIE, bo ja miałam chusty przy pierwszym dziecku, ale stwierdziłam, że jakoś mi to nie odpowiada. Ja bardziej byłam za tym, że właśnie jak tylko dzieci miały taki moment spokojnej zabawy, to je kładłam na macie, byłam gdzieś obok, patrzyłam, jak one się ruszają, rozwijają i ja wolałam tę formę. Ale to nie znaczy, że zupełnie wycięłam chusty, bo “nie można”. Oczywiście, że czasami używałam przy tym pierwszym dziecku, kiedy jeszcze ono też było mniejsze, mi było łatwiej zawiązać. To było też przyjemne, też oczywiście nawiązywanie fajnej relacji i wydaje mi się, że w każdym oczywiście podejściu my musimy wybrać to, co nam najbardziej jest bliskie sercu, prawda? Że jeżeli się 24 godziny na dobę tego dziecka nie nosi w chustie, to przecież to jest super też nawiązywanie kontaktu.
Natomiast tutaj to wyrasta z tego podejścia piklerowskiego głównie, na którym bazuje podejście RIE. To takie duże przekonanie, że ten rozwój motoryczny dziecka jest ogromnie ważny, bo my chcemy, żeby nasze dzieci czuły się w swoim ciele fajnie, czuły się pewne, czuły się zgrabne, czuły się takie sprawne, prawda? I o to chodzi, żeby one od początku mogły sobie tu ćwiczyć te wszystkie mini ruchy, które prowadzą do siadania, do chodzenia, później do takich zgrabnych ruchów, to jest RIE bardzo mocno podkreślane.
No tak, i dodajmy też, że w RIE jest dosyć mała ingerencja rodzica w tych poszczególnych etapach rozwoju motorycznego, czyli bardzo ufamy, że dziecko kiedy jest gotowe usiąść, usiądzie. Ale oczywiście wcześniej, zanim usiądzie, musi się zadziać szereg tych czynności, które wyćwiczą te mięśnie, które są potrzebne. Żeby to się zadziało, to my tego dziecka nie sadzamy, nie trzymamy je za rączki, jak uczy się chodzić, nie podtrzymujemy pod paszkami, kiedy gdzieś tam sobie staje. Dlatego że ufamy, że dziecko buduje te kompetencje właśnie w tym swobodnym ruchu, w tej swobodnej zabawie. I od początku to jest jakieś sięganie rączką do przedmiotów, które gdzieś są obok i ćwiczenie właśnie już w ten sposób motoryki, turlanie się z boku na bok do zabawki, która leży gdzieś obok. To jest ten swobodny ruch.
Ja jeszcze dodam, że dla mnie to, co było takie bardzo istotne w podejściu RIE, czego nie znalazłam w innych podejściach, ani w rodzicielstwie bliskości, ani w innych metodach, które poznałam. I teraz chcę dodać jeszcze, że nie twierdzę, że tamtego nie ma, ja po prostu nie dostałam tam jasnej wskazówki, jak to robić. To były właśnie granice, o których RIE mówi tak bardzo dużo i w taki sposób, który mi pozwolił wreszcie zrozumieć, o co w tym chodzi. A chodzi dla mnie w tym o to, że na przykład jeżeli ja, jako mama niemowlaka, chcę pójść sama do toalety albo chcę pójść sama pod prysznic, to nie jest to absolutnie niczym złym dla mojego dziecka, że ono przez chwilę zostanie samo w jakiejś bezpiecznej przestrzeni. Nawet jeśli będzie z tego powodu niezadowolone i będzie mu z tym ciężko, i będzie, nie wiem, popłakiwało, czy wołało mnie, czy w jakiś sposób dawało znać „hej, mamo, ja tutaj leżę sam, gdzie ty jesteś, zdenerwowałem się troszeczkę, jestem jakoś zaniepokojony”. To właśnie to dało mi RIE, że jeżeli ja mam z tym dzieckiem to połączenie emocjonalno-umysłowe i mówię „słyszę, że mnie wołasz, słyszę, że już chciałbyś, żebym wróciła, za chwilę jestem z powrotem”, to mam większą swobodę w tym, żeby o siebie zadbać w tych dobrych dla siebie granicach. Czyli choćby właśnie przy tych pierwszych tygodniach pójść pod prysznic, czy pójść do kina — tak jak rozmawialiśmy wcześniej, prawda? Nie czekając na to, aż to dziecko powie „mamo, papa, idź baw się dobrze”.
Tak, tak, dokładnie, bo tutaj Asia nawiązała do tego, że jak moja najstarsza córka się urodziła i właśnie jak miała 2 albo 3 tygodnie, to ja już zniknęłam na kilka godzin, bo bardzo tego potrzebowałam, a też wiedziałam, że jest w dobrych rękach, ma odciągnięte mleko. Od samego początku nie byłam tak bardzo uwiązana przy tym, że ja muszę na okrągło być i nie mogę wyjść z domu na przykład. I myślę, że to się fajnie wiąże z tym właśnie, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko i bardzo to we mnie rezonuje. I to jest też coś, co znalazłam w RIE, że tam jest taka równowaga. Bardzo duży fokus jest na dziecko, naprawdę, że obserwujemy go, tworzymy z nim tę więź i mentalną, i fizyczną, ale jednocześnie dbamy o swoje granice.
Bardzo fajnie, że Asia to wspomniałaś i myślę, że to jest też bardzo właśnie fajne w znaczeniu takim, żeby nie wpadać w różne ekstrema. Na przykład urzeka mnie też bardzo kwestia spania w RIE, że też się bardzo podkreśla, że jeżeli dzieci na przykład gorzej śpią w nocy, to nie jest też pole, gdzie zupełnie odpuszczamy, bo dziecko jest niekompetentne i nic nie da się z tym zrobić. Tylko są sposoby, jak wesprzeć to dziecko właśnie za pomocą najważniejszego narzędzia, jakim jest oczywiście zaufanie w kompetencje dzieci. I to się da zrobić. To nie jest tak, że to jest dziecko, on jest niekompetentne i do piątego roku życia mam nieprzespane noce. W RIE jest bardzo dużo takich, takiej postawy, takiego nastawienia, które wydaje mi się, że bardzo fajnie działa i bardzo fajnie pomaga.
Jeśli ten temat spania czy współspania, bo jednak rodzicielstwo bliskości poleca współspanie przez te pierwsze lata. A RIE mówi o tym, że niekoniecznie, że dzieci są gotowe od samego początku zasypiać i spać same. Ja wiem, że to może być bardzo kontrowersyjny temat, bo często takim bywa. Natomiast wierząc w to, że nasze dziecko jest w stanie poradzić sobie z tak prostymi czynnościami właśnie, my też budujemy w tym dziecku wiarę w siebie po prostu. W to, że ono jest zdolne do, jest kompetentne do różnych takich życiowych prostych czynności.
Ale dodam tutaj od razu w obronie, bo gdybyśmy z taką tezą pojawiły się we wspomnianym wcześniej programie, to na pewno ta teza zostałaby użyta do tego, żeby powiedzieć: „jak mam je zostawić samo? I co, ma się tam wypłakać i ma tak leżeć i w ogóle będzie samotny przez całe życie, jeżeli ja je już od początku zostawiam samo”. Nie zostawiamy dzieci samych. To, że wierzymy w ich kompetencje, to, że im ufamy, to, że właśnie mamy to przeświadczenie w sobie, że one są zdolne do wielu różnych czynności, wcale nie oznacza, że zostawiamy dzieci z nimi same. I to, co jest cudownego właśnie w RIE, to ten taki duży nacisk na budowanie tego kontaktu umysłowo-emocjonalnego, czyli tego, że widzę Cię, że słyszę, że jestem blisko nie tylko fizycznie, ale też na poziomie właśnie emocji i myśli, że z tym się łączę, bez względu na to ile masz lat. Bo wydaje mi się, że tylko mając takie połączenie jesteśmy w stanie też budować taką prawdziwą bliskość fizyczną.
Od razu nasuwa mi się taki przykład, kiedy rodzice czasami podają, że dzieci, jak były malutkie, to się tak chętnie przytulały, a potem jak już trochę podrosły, to że nie chcą, że nie przyjdą na kolana, że nie chcą w ogóle być gdzieś blisko. I być może to jest tak, że jak były malutkie, to gdzieś nie odczuwały tego dyskomfortu związanego z brakiem tego połączenia na tym poziomie emocjonalnym. No bo rodzic jako jedyny opiekun jest takim tutaj ideałem w tym wszystkim i te dzieciaki ze wszystkim potrzebują się zgodzić. A być może w miarę tego, jak te dzieci rosną, ten dyskomfort związany właśnie z brakiem tego połączenia na tych dwóch pozostałych poziomach jest tak duży, że te dzieciaki gdzieś się wycofują. Bo wydaje mi się, że to, żeby być z kimś blisko fizycznie i to bez względu na to, ile mamy lat, to najpierw potrzebujemy się w tej relacji czuć po prostu bezpiecznie, a to bezpieczeństwo budujemy właśnie poprzez to zaufanie i akceptację. To jest ta droga, która do tego prowadzi. Więc jak najbardziej wszystkie trzy poziomy, podobnie jak w rodzicielstwie bliskości, tak i w RIE, kontakt fizyczny, kontakt umysłowy i ten kontakt emocjonalny — z dużym zwróceniem uwagi na te dwa ostatnie, jak są one istotne. Justyna, co byś jeszcze dodała do tego tematu?
Wiesz co, ja myślę, że to bardzo fajnie podsumowałaś, że to właśnie musi ze sobą współgrać na tych trzech poziomach: i mentalnym, i emocjonalnym, i fizycznym. I myślę, że RIE opiekuje tutaj te wszystkie trzy poziomy. I też myślę, że ten rozwój motoryczny, na który nakłada się taki duży nacisk, to też jest opiekowanie tego fizycznego kontaktu. Bo my właśnie z tej miłości dbamy o to, żeby dziecko w swoim ciele się czuło fajnie. Nie tylko w kontakcie z innym ciałem, w przytulaniu z rodzicem, tylko żeby ono w sobie po prostu czuło, że jest fajnie: fajnie się ruszam i jest ok, tak jak jest. Także tak bym to jeszcze dodała.
Tak, ja myślę, że też jednym z tych głównych filarów oprócz uważnej obserwacji w RIE jest autentyczność — budowanie takiej autentycznej relacji i to, o czym mówimy, do tego prowadzi. Do tego, żeby autentycznie mieć na pierwszym miejscu ze sobą dobrą relację na różnych poziomach. Wtedy to też pozwala nam budować dobre i takie karmiące, autentyczne relacje z innymi. Tym na dzisiaj zakończymy. Zapraszamy już teraz do kolejnych odcinków i do usłyszenia przy następnej okazji.
Do usłyszenia!