Czy RIE zaleca traktowanie dziecka jak dorosłego?

W tym odcinku posłuchasz o:

  • dlaczego chcemy odpierać zarzuty dotyczące podejścia RIE?
  • czy RIE to przepis na wychowanie małego-dorosłego?
  • co się kryje pod etykietą mały-dorosły?
  • co jest trudnego we wdrażaniu podejścia RIE w życie?

Transkrypcja

Dzień dobry, z tej strony Asia i Justyna. Witamy Was w kolejnym odcinku i kolejnej serii naszych wspólnych podcastów zatytułowanych „Może być lżej”. Cześć Justyna. 

Cześć, witam serdecznie.

To jest taka seria, w której razem z Justyną staramy Wam się przybliżyć podejście RIE. Podejście, które nas zafascynowało, którego obie jesteśmy trenerkami, instruktorkami i które — myślę, że będzie prawdą, jeśli powiem — i kompletnie odmieniło nasze rodzicielstwo.

Zdecydowanie prawdą.

Do tego podejścia chcemy i Was inspirować, i zachęcać, i pokazywać Wam przede wszystkim w naszych krótkich, kompaktowych odcinkach narzędzia i metody RIE, które mogą sprawić, że Wam też będzie w Waszym rodzicielstwie lżej. No bo samo rodzicielstwo to mnóstwo wyzwań. Tak już jest i tak pewnie było i będzie  . Natomiast właśnie RIE daje nam wskazówki, metody, daje nam konkretne przykłady, konkretne komunikaty, które mogą sprawić, że i nam rodzicom w relacjach z naszymi dziećmi może być trochę lżej i słuchajcie, w drugą stronę też naszym dzieciom z nami wtedy też może być lżej. 

W pierwszej serii opowiadałyśmy Wam o takich głównych zagadnieniach RIE. Natomiast w tej serii chciałybyśmy odpowiedzieć na zarzuty, wątpliwości, niejasności, które wokół podejścia RIE mogą się tworzyć. To jest zupełnie oczywiste i normalne, bo myślę, że to podejście w Polsce jeszcze nie jest dobrze znane i nie ma wielu wyjaśnień czy miejsc, gdzie można znaleźć informacje. Ale też kiedy przychodzi coś nowego, a tym czymś nowym jest właśnie RIE, no to zazwyczaj w naszych głowach rodzą się różne wątpliwości. I do powstania tej serii odcinków skłonił nas, myślę, że mogę  tak powiedzieć, film, który znalazłyśmy w sieci. Przypadkowo na niego się natknęłyśmy. To jest film w pewnej znanej telewizji śniadaniowej. Myślę, że jak tyle powiem, to będziecie w stanie sobie już później go odszukać. Celowo nie podajemy tutaj w opisie żadnych namiarów na ten film, żeby nie szerzyć zasięgów, powiedzmy to wprost, bo uważamy, że film, o którym teraz, budując napięcie, chcę Wam właśnie powiedzieć, zawiera mnóstwo przeinaczeń, niejasności, nieścisłości i wręcz nazwałabym to — pewnych zakłamań dotyczących podejścia RIE, na które chcemy Wam dzisiaj odpowiedzieć. Justyna, czy ja dobrze to nazwałam, o czym chcemy to mówić? 

Tak, bardzo dobrze to nazwałaś. Mi nawet przyszło na myśl takie porównanie, kiedy zobaczyłam ten film, że to jest trochę tak jak dziecko, które nie chce zjeść brokuła, bo widzi brokuła, widzi, że ono jest zielone i nie chce spróbować i jest pewne, że ono jest złe. I ten film niestety był na takiej samej zasadzie przeprowadzony. Wszyscy uczestnicy, wszyscy oprócz jednej pani, tylko coś przeczytali o RIE i na tej podstawie niestety zaproponowali bardzo dużo właśnie, jak powiedziałaś, przekłamań. Stwierdzili, że RIE jest bardzo kontrowersyjne i my tutaj chciałybyśmy odpowiedzieć na wiele zarzutów i wyjaśnić, jak to jest naprawdę. Bo niestety bardzo źle podejście RIE zostało tam przedstawiane.

I dzisiaj chciałybyśmy przede wszystkim na dwa takie zarzuty odpowiedzieć. Pierwsze to jest to, że prowadzący stwierdzili, że w RIE traktujemy dziecko jak dorosłego. I… absolutnie tak nie jest. Nie chodzi o relację taką typową partnerską. I mi tutaj przyszło na myśl to, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu np. klaps był czymś normalnym dla dziecka. I teraz oczywiście wszyscy wiemy, że klapsy wpływają bardzo źle na dzieci i nie robimy tego, tak? Ale to nie znaczy, że jak nie dajemy dziecku klapsa, bo ono jest stworzeniem godnym szacunku, to od razu dziecko, którego mózg się rozwija, może decydować o tym, czy np. dzisiaj idzie do żłobka, czy nie. Czyli nie możemy dać dziecku wyboru w każdym możliwym obszarze. Szczególnie im mniejsze dziecko, tym więcej decyzji musimy podejmować za niego. W podejściu RIE chodzi o traktowanie dzieci z szacunkiem, o komunikację, o uwzględnianie ich potrzeb, ale liderem jesteśmy my — rodzice. Jak ty to, Asia, widzisz? Bo właśnie też sama twoja nazwa twojej marki osobistej, rodzic-lider, na tym właśnie polega, że my prowadzimy dzieci.

Zdecydowanie tak. Ja mam dwie takie myśli wokół tematu dziecko-dorosły. Pierwsza to jest taka, że jak słuchałam tych wypowiedzi właśnie w tym programie i teraz jak o tym myślę, to zastanawiam się, co można rozumieć i co można interpretować, mając na myśli, albo mówiąc “dziecko jako dorosły”. No bo co to znaczy, że traktujemy dziecko jako dorosłego? Że ono właśnie może podejmować samo decyzje? Że może my uważamy, że ono jest takie super dojrzałe emocjonalnie? Właśnie często mówimy, że dorosły to potrafi nad sobą panować, co oczywiście nie jest prawdą, bo zobaczcie, co my dorośli robimy. Ale taka łatka wokół tego jest. Co moglibyśmy sobie pomyśleć “dziecko jako dorosły”? 

No i właśnie pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to jest właśnie ta kwestia decyzyjności i wyboru. I ja nazwałam swoją markę rodzic-lider może też dlatego, że odpowiedzialność jest dla mnie ważna. I ja nawet w teście Gallupa, że tak nawiążę do innego narzędzia, mam ją gdzieś tam wysoko w pierwszej piątce. Ale też mam w sobie głęboko takie poczucie, że moim zadaniem jako dorosłego w parze z dzieckiem jest zaopiekowanie się tym dzieckiem. I to jest mój obowiązek, jeżeli mówimy o jakiejś odpowiedzialności. Dlatego nie bardzo nawet wiem, co mam odpowiedzieć na zarzut “dziecko-dorosły”. Bo wybór taki, jaki dla mnie będzie w porządku. Taki, jaki dla mnie będzie w porządku, mam na myśli to, że jeżeli na przykład moje dziecko kocha jeść na śniadanie słodkie płatki Nesquik, a ja nie chcę, żeby jadło słodkie płatki Nesquik, to nie pytam mojego dziecka o to, „co chcesz zjeść na śniadanie”, dostaję odpowiedź „kulki Nesquik”, potem mówię „no jak codziennie byś chciał tylko ten Nesquik, nie możesz” i tak dalej, tylko pytam „czy chcesz na śniadanie owsiankę czy jajko” na przykład. To tak bardzo obrazowo, żeby wam pokazać. 

I myślę, że wybór jest jednym z elementów tego, co możemy właśnie pomyśleć, kiedy mówimy o dziecku jako o dorosłym. Natomiast drugim takim elementem jest właśnie ta dojrzałość emocjonalna, dlatego że RIE kładzie bardzo duży nacisk na to, żeby oprócz bliskości fizycznej i bliskości tej umysłowej budować również tę bliskość emocjonalną. I wydaje mi się, że tutaj łatwo o pewne przeinaczenie. To jest czymś tak nowym, że my jako dorośli zwracamy uwagę na emocje dzieci i opiekujemy się nimi nie tylko fizycznie, dbając o to, żeby były odpowiednio ubrane, żeby zjadły owsiankę zamiast kulek Nesquik albo żeby spędziły odpowiednią ilość czasu na dworze, ale że też bierzemy pod uwagę to, co one przede wszystkim czują i co myślą. I to jest czymś tym nowym. Co może być takim zaskakującym, że wtedy mówimy „no tak, to ja mogę z dorosłym, ale z dzieckiem to już niekoniecznie”, bo nigdy do tej pory tak nie robiliśmy. A ja myślę, że tutaj nie powinno być w ogóle żadnego rozróżnienia, że każdy człowiek ma taką potrzebę ekspresji i potrzebuje być po prostu zauważonym i wysłuchanym, bez względu na wiek. Nawet jeśli mówimy o miesięcznym bobasie, tak! Bo zaraz padnie pytanie, czy ten miesięczny bobas też ma być wysłuchany? Tak, też potrzebuje tej więzi, która pokaże mu, że to, co ono czuje, to maleńkie niemowlę jest dla kogoś ważne. I tutaj myślę, że łatwo o takie przeinaczenie tej filozofii RIE, która dużo mówi o tym, że my tego miesięcznego bobasa chcemy wysłuchać i chcemy zrozumieć i dlatego to będzie jeden z tematów kolejnych odcinków, nie dajemy mu smoczka, żeby właśnie dobrze usłyszeć, co on chce nam przekazać. 

Tak, bardzo pięknie to nam powiedziałaś i ja bym tutaj jeszcze dodała, że chyba stąd wynika to takie niezrozumienie RIE, że my wysłuchujemy dzieci, my akceptujemy emocje, ale to nie oznacza, że akceptujemy wszystkie zachowania. I ja bym też dodała tutaj odnośnie decyzji, też te granice, że my z szacunku do dziecka właśnie stawiamy mu granice. Bo szanujemy, że to jest jeszcze młody człowiek, który się rozwija, dla którego świat jest ogromny i wielki, który się wszystkiego uczy, który potrzebuje naszego prowadzenia i potrzebuje granic. O tym mówi zdecydowana większość pedagogów współczesnych, i Jesper Juul i oczywiście w RIE bardzo często się o tym mówi, i Stuart Shanker, że dziecko potrzebuje granic do prawidłowego rozwoju. Więc tak tutaj podsumowując, stanowczo nie traktujemy w RIE dziecka jak dorosłego. To nie jest partnerska relacja, więc tutaj chciałyśmy to odeprzeć.

I tutaj ja też jeszcze dodam, że w tym odcinku pojawiło się coś takiego, taka obawa, że jeżeli będziemy mówić do dziecka z szacunkiem jak do dorosłego, co już oczywiście wytłumaczyłyśmy, że nie o to chodzi, to to dziecko wychowamy na takiego freaka. Czyli on będzie dzieckiem, ale będzie się zachowywał jak dorosły i pójdzie do dzieci i nie będzie umiał z nimi nawiązywać kontaktu. I tu też uważam, że tutaj jest taki też element wyśmiewający — bardzo mocno jest to przerysowane. Mamy do czynienia z dziećmi. Ja w ogóle nie wiem, czy jest sens się tym zajmować, bo nie ma takich metod, które z dzieci zrobią nagle dorosłego w wieku 5 lat. A poza tym RIE kładzie ogromny nacisk na zabawę rówieśniczą i jednym z narzędzi RIE, niestety w Polsce nie jest w tym momencie dostępne, ale w Stanach Zjednoczonych są zajęcia dla rodziców z małymi dziećmi, gdzie właśnie rodzice tylko i wyłącznie obserwują, uczą się jak stosować minimalną interwencję, ale tu dzieci grają pierwsze skrzypce. I bardzo zachęca się, żeby dzieciom dawać jak najwięcej możliwości swobodnej zabawy rówieśniczej, dogadywania się, rozwiązywania konfliktów, wspólnego działania. Także swobodna zabawa z dziećmi jest ogromnie ceniona i ogromnie wspierana w RIE. Więc jeżeli ktoś Wam mówi, że przez RIE wychowacie jakiegoś freaka, to naprawdę nie wierzcie w takie rzeczy.

Ja myślę jeszcze, że taką obawą, którą mogą mieć rodzice, to jest ten element socjalny, że jeżeli ja tak moje dziecko będę traktował, jak tutaj nazwano w tym wywiadzie „po dorosłemu”, czyli ja będę akceptował te emocje, zwracał na nie uwagę, to że moje dziecko może jakoś właśnie będzie takie niedopasowane społecznie do innych dzieci. To w ogóle nie jest prawdą, bo żebyśmy my mogli nawiązywać jakiekolwiek relacje, nieważne czy mamy lat 5, 15 czy 55, to to wszystko zawsze zaczyna się od nas samych. To znaczy, jeśli ja się czuję dobrze sam ze sobą, jeśli potrafię o sobie mówić, wyrażać siebie, to czego potrzebuję, to czego nie chcę, to wtedy mogę również tworzyć dobre i zdrowe relacje z innymi ludźmi wokół, bez względu na ich wiek. Więc bardzo gorąco tutaj Was zachęcamy do tego, żebyście nie dali się zwieść temu, jeśli usłyszycie, że poprzez metodę RIE wychowacie takiego ‘freaka — małego dorosłego’, czy jakkolwiek inaczej by to nie nazwać, bo stosując szczerze i uczciwie te wskazówki, które daje RIE, na pewno tak nie będzie. 

I mamy jeszcze drugi zarzut. Ten drugi zarzut dotyczył tego, że RIE jest bardzo czasochłonny. Że tak jasne, to można, ale jakbym miał nieskończoną ilość czasu. A przeciętny rodzic, tak jak i my, i Wy, tego czasu, wiadomo, że nie ma nieograniczonego. Padł nawet taki zarzut, że  RIE to oczywiście dobre podejście, jak się ma jedno dziecko, ale jak już więcej niż jedno, to chyba niekoniecznie. Justyna, mama trójki dzieci, ja mam dwoje dzieci. Justynka, mamo trójki dzieci, co ty na to?

To ja stanowczo to odpieram. I to są małe dzieci, bo różnica między nimi jest 2 i 3 lata, więc ja wręcz uważam, że RIE może przyczynić się do tego, żeby dzietność w Polsce była większa, że naprawdę dzięki RIE możecie mieć więcej czasu. I być może na samym początku, jak każda nowość, wydaje Wam się to trudne, bo to jest normalne, tylko to się trzeba wdrożyć i nauczyć. Ale jak już to robicie na co dzień, to będziecie widzieć — ja to nazywam wręcz “magią RIE” — że rzeczy, pewne wyzwania, jakieś różnego rodzaju problemy, same się czasami wręcz rozwiązują przez takie podejście i takie holistyczne, różne wskazówki RIE, które wdrażamy każdego dnia. Te wyzwania się szybciej wyciszają, jakieś trudne zachowania dzieci. Mamy więcej tych narzędzi, na co dzień możemy je użyć.

I tak już przejdźmy do konkretów. Na przykład samodzielność dzieci. Poprzez to, że my w tych procesach pielęgnacyjnych od samego początku dzieci wciągamy i komuś może się wydawać, że to jest bardzo trudne, że jak ja będę mówił dziecku, że „podnoszę teraz twoją nóżkę, odpinam pieluszkę, a teraz wytrę Ci pupę i założę nową pieluszkę”, że to się wydaje, bardzo dużo czasu. Ale słuchajcie, jeżeli Wy ten czas poświęcicie i tę pełną uwagę dziecku, to ono będzie współpracować. I już mówiłyśmy w tym odcinku o pielęgnacji, że to jest taki może paradoks, ale jeżeli mamy w sobie gotowość poświęcić temu dziecku dużo czasu i robimy to powoli, to paradoksalnie wychodzi nam to szybciej, bo dziecko współpracuje, lubi te momenty. I później powoli, nie poprzez zmuszanie, tylko cały czas zachęcenie i angażowanie dziecka, dziecko staje się coraz bardziej samodzielne. Ono chce się samo ubierać, chce sobie samo przygotować śniadanie, bo jego to cieszy, ma z tym pozytywne doświadczenia, pozytywne emocje. Także to jest jeden przykład.

A jaki Tobie się teraz może przechodzi na nią coś jeszcze?

Wiesz co, ja jak słyszę o tym, że RIE jest zbyt trudne, to myślę sobie o tym, z czym mi było trudno w podejściu RIE. I ja myślę, że najtrudniej jest po prostu zwolnić. Bo w wielu kwestiach, w wielu momentach RIE radzi, tak jak podałaś przykład z pieluszką, RIE radzi zwolnić. Ale tak jest też na przykład w tych momentach emocjonalnych, gdzie tych emocji jest dużo. I nie zawsze one są dla nas po prostu łatwe. I to było dla mnie trudne, żeby wtedy znaleźć w sobie tę cierpliwość, tę uważność. I czasami dalej bywa. To nie jest tak, że zawsze to jest łatwe i proste, ale żeby właśnie umieć być z moimi dziećmi i wysłuchać tego, co one przynoszą, bez poganiania ich, żeby to minęło szybciej, bez przyspieszania tego procesu. Bez, wiecie, nazwę to teraz tutaj zakłamywaniem, w takim kontekście, że chciałoby się powiedzieć, „no ale już tak nie płacz, bo już nie ma o co w ogóle płakać. To przecież tylko jakaś kartka z obrazkiem, która się podarła, więc o co w ogóle ta histeria”. To jest trudne. A trudne w tym wszystkim, myślę, najbardziej jest spotkanie się ze swoimi emocjami. Że to jest tak, że tam, gdzie ja mam te kawałki gdzieś przepracowane i poukładane, to mam więcej spokoju i uważności. Tam, gdzie to dotyka jakichś moich wewnętrznych takich elementów, z którymi po prostu mi jest trudno, że nie zawsze jest nam łatwo płakać przy innych. Wiecie, ten płacz jest taki często wyciągany jako pierwszy, bo chcielibyśmy go jak najszybciej załagodzić, jak najszybciej właśnie gdzieś zahamować i sprawić, żeby dziecko było szczęśliwe. I kiedy myślę o tym, pod jakim kątem RIE może być trudne, to właśnie pod takim, żeby umieć tak uważnie być i towarzyszyć i w tych momentach zwolnić. I spotkać się również wtedy z tym, co jest w nas w środku, nie tylko z tym, co dzieci przynoszą.

Chociaż ja tutaj paradoksalnie dodam, że jak zaakceptujemy emocje dziecka w pełni, to bardzo często ten wybuch emocjonalny trwa dłużej, bo dziecko nie musi inwestować czasu i energii w to, żeby nam pokazać, że dla niego ta kartka naprawdę podarta była bardzo ważna.

Trwa krócej, chciałaś powiedzieć, bo powiedziałaś “dłużej”. 

Przepraszam, trwa krócej oczywiście. Także też zyskujemy ten czas.

No tak, emocje niosą pewien komunikat i ich rolą bardzo często jest to, żeby ten komunikat został usłyszany. I jak my usłyszymy, o co chodzi w tym emocjonalnym komunikacie, to one mogą wtedy odejść. Jak my go szybciej spychamy, albo w ogóle nie zauważamy, no to on będzie powracał falą tak długo, aż my go po prostu zobaczymy i przyjmiemy. 

Więc mamy nadzieję, chociaż wiemy, że nie wyczerpałyśmy tematu, że udało nam się odeprzeć tutaj te zarzuty dotyczące RIE, że dzięki metodzie RIE zachowamy takiego małego dorosłego, tak się to często określa, albo że RIE jest zbyt trudne. 

RIE jest bardzo proste, bardzo skuteczne, pomaga budować fantastyczną więź z dziećmi. Natomiast tak, Justyna zaczęła od tych brokułów i ja zakończę to trochę jak z tymi brokułami, wiecie. Zanim nauczymy się gotować takie idealne, jakie lubimy, czy z wody, czy na parze, czy z piekarnika, no to nie ma innej opcji niż popróbować, jakie by nam smakowały. I podobnie jest z RIE, ale też z każdą inną metodą, że nie wystarczy, że teraz nas wysłuchacie. To jest ta zła wiadomość. Ale potrzebujecie po prostu wdrażać te zalecenia w Wasze relacje. 

Do czego serdecznie zapraszamy. Naprawdę można przeżyć wiele takich momentów WOW. To działa.

To działa. Dziękujemy i zapraszamy Was do kolejnego odcinka. 

Dziękuję bardzo.