Nasze pierwsze spotkanie z RIE i najważniejsze lekcje.

W tym odcinku posłuchasz o:

  • jak obie (ja i Justyna) wpadłyśmy na podejście RIE;
  • jednej najważniejszej lekcji jaką dało nam RIE;
  • tym, że nowe ścieżki w rodzicielstwie to nie zawsze jest miłość od pierwszego wejrzenia;
  • co Justyna zrobiła, kiedy jej córeczka ssała kciuk i jak pomogło jej RIE.

Transkrypcja

Asia: Tym razem zaprosiłam do nagrania całej serii podcastów Justynę Borzucką. Jest tutaj i będzie ze mną przez następnych kilka odcinków. Razem z Justyną chcemy wam opowiedzieć o podejściu RIE. Cześć Justyna. 

Justyna: Cześć. Witam serdecznie.

Podejście RIE to jest podejście, które oczarowało nas obydwie. A ponieważ my jesteśmy nim wciąż oczarowane, to postanowiłyśmy podzielić się z wami tym naszym oczarowaniem, zachwytem, entuzjazmem i tym wszystkim, co nam podoba się w RIE. Same znalazłyśmy w nim mnóstwo cennych porad, wskazówek, podpowiedzi, które zarówno mi, jak i Justynie bardzo ułatwiły rodzicielstwo. I tym chcemy się z wami podzielić oraz do tego samego chcemy was zachęcić w następnych odcinkach. A dziś chcemy wam powiedzieć o tym, jak my obie trafiłyśmy na podejście RIE. Justyna, jak to było u Ciebie? 

Zaczęło się właśnie od Ciebie. Przez przypadek trafiłam na warsztaty, które Asia robiła dla rodziców z małymi dziećmi. Moja córeczka miała wtedy 7 miesięcy.

Poczekaj, poczekaj, ile miała Małgosia? I ile ma teraz?

7 miesięcy miała, a teraz ma już prawie 7 lat. Ja nie byłam wtedy za bardzo zainteresowana jakimiś nurtami rodzicielskimi. Trafiłam na warsztat z przypadku. Nie znalazłam jeszcze takiego nurtu, który by mi odpowiadał. Jakoś nie widziałam takiej przestrzeni dla szczęśliwej mamy w tym, co akurat wtedy do mnie trafiało. A przecież szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko — zawsze miałam to tak w głowie poukładane. I jak Asia przedstawiła mi RIE, to stwierdziłam „WOW. To jest coś dla mnie. Bardzo mi się podoba”. I zakochałam się w tym nurcie, ale tak sobie teraz myślę, że to wcale nie była łatwa miłość. Dlatego, że ja byłam przyzwyczajona do tradycyjnego wychowania. Raczej patrzyłam na dzieci takimi tradycyjnymi schematami: że kary i nagrody są ok, że dzieci są czasami niegrzeczne, że mają słuchać rodziców. Najpierw musiałam zatem zburzyć ten mur tradycyjnych myśli i schematów, które miałam w głowie. Powolutku czytałam sobie o RIE, uczyłam się, praktykowałam to w dniu codziennym i powoli się przekonywałam. Chociaż nie! Przekonałam się w zasadzie od razu, a powoli się tego po prostu uczyłam.

Ok. Fajnie to nazwałaś. Zwłaszcza że walentynki blisko. Że to nie była łatwa miłość. Z tą miłością to właśnie tak to bywa. Nawet z tą do dzieci, która przecież jest dla nas często taka oczywista i naturalna. I oczywiste jest to, że dzieciaki bardzo kochamy. A mimo wszystko w tych relacjach potem różne trudności się pojawiają. Ja nie mogę uwierzyć, że to było już 7 lat temu, bo jak przygotowywałam się do nagrania tego odcinka, to próbowałam głowie odszukać, w którym roku były te warsztaty. 2019? Przecież nie 2018… 

2017

2017. Tak. To wtedy się poznałyśmy. Ja z kolei na RIE trafiłam jeszcze wcześniej. I trafiłam dzięki poleceniu koleżanki. Gdzieś sobie rozmawiałyśmy o tych rodzicielskich tematach, a że mnie zawsze rozwój osobisty i te nowe filozofie oraz nurty bardzo interesowały, to ona powiedziała mi „Zerknij sobie, jest taka Janet Lansbury”. I jak zerknęłam do Janet, tak przepadłam. Po prostu wiedziałam, że to jest to coś, czego mi brakowało gdzie indziej. W 2016 moja córka (syn był starszy) miała już 2-latka, więc to był czas, gdzie ja już trochę tych nurtów zdążyłam poznać. Wiedziałam, że to właśnie będzie to i tak trafiłam na RIE. Na tyle mnie ono zafascynowało jako podejście i te metody, które oni propagują, że nie tylko wsiąknęłam w blog, który przeczytałam niemal od deski do deski, (chociaż tam wciąż pojawiają się nowe rzeczy i naprawdę jest tego całe mnóstwo. Uważam, że jest przeogromną skarbnicą wiedzy — podlinkujemy oczywiście, żebyście też mogli skorzystać), ale też zdecydowałam się później pójść na kurs RIE, o którym powiedziałam Justynie. 

I ja także zdecydowałam się na niego pójść. Więc nawet razem brałyśmy w nim udział.

Tak, brałyśmy w tym udział razem, co też było super i było wsparciem. Mogłyśmy wymieniać się doświadczeniami, notatkami, spostrzeżeniami z tego kursu. I w ten sposób razem jeszcze z Tomkiem Smacznym, którego przy okazji pozdrawiamy tutaj, jesteśmy trzema pierwszymi, certyfikowanymi edukatorami metody RIE w Polsce. I zapewne samo pojęcie RIE niewiele wam powie. My wam w następnych odcinkach opowiemy więcej, co się kryje pod tą nazwą. A teraz przede wszystkim to chcemy was zachęcić do tego, żebyście chcieli słuchać dalej naszych odcinków i wyciągać z nich to, co dla was może być pomocne. 

Justyna, co dla Ciebie jest najważniejsze w podejściu RIE? 

Tak, ja sobie właśnie myślałam o tych kilku najważniejszych rzeczach, które dało mi RIE. Bardzo ciężko jest wybrać tylko kilka na początek, ale postaram się streścić. Więc przede wszystkim myślę, że nauczyło mnie, czym jest zaufanie i jak wielką rolę ma w rodzicielstwie. Zrozumiałam, że często samo zaufanie wobec różnych kompetencji dzieci na różnych obszarach pomaga rozwiązać problemy. Nie tyle nawet, co nauczyłam się tego i zrozumiałam, co ja to musiałam poczuć. I mam teraz już bardzo długą listę sytuacji z różnymi moimi dzieciaczkami, które mają różne temperamenty, w których zobaczyłam, jak samo zaufanie pomogło nam rozwiązać różne problemy. Było nam po prostu łatwiej. I czuję, że kiedy mam zaufanie do dzieci odnośnie różnych sytuacji i ich kompetencji, czyli tego, jak one sobie poradzą, to idzie nam jak po maśle. Natomiast kiedy tego zaufania mi brakuje, to wtedy już jest pod górkę. I tutaj mam taki jeden konkretny, fajny przykład.

Kiedy byłam w ciąży z trzecim dzieckiem, jeden z moich starszaków zaczął ssać kciuk. Wiemy, jak wiele stresu to wywołuje u rodziców. I ja też uległam stresowi, głównie z powodu reakcji otoczenia. Cały czas słyszałam, że to jest źle, że to jest nawyk, że będę miała problem, że to są…

Krzywe zęby…

Krzywe zęby, tak. Że to niehigieniczne. Że jakieś problemy emocjonalne tu się rozwijają. I uległam tej presji niestety. A ten brak mojego zaufania od razu pogłębił problem — dodał mocy temu zachowaniu. I ten kciuk coraz częściej lądował w tej buzi.

Czyli to było trochę tak, że Twoje napięcie związane z tą sytuacją, wzmocniło jeszcze napięcie u dziecka, które jeszcze częściej sięgało po kciuka. 

Dokładnie. Tak to działa, jak się tego zaufania nie ma. W tamtej sytuacji ja nawet dostałam od kogoś zalecenie, żeby udać się z dzieckiem do psychologa. I wtedy dopiero stwierdziłam: „Nie. Próbuję jeszcze mojej ostatniej deski ratunku, czyli RIE. Co mi poleci RIE?” Wskoczyłam na forum dla osób, które ukończyły kurs RIE i poprosiłam o pomoc. Dostałam bardzo dużo wsparcia. I przede wszystkim rada brzmiała: „Zaufaj dziecku. To jest ważna strategia regulacyjna. Ona ma teraz trudniejszy okres i może go mieć, dlatego, że ma mamę w ciąży. Mama często odpoczywa, nadchodzą zmiany. To jest normalne. Zaufaj jej, że ona wie, co robi. Nie dodawaj temu zachowaniu jeszcze więcej uwagi niż trzeba. Bardziej tak jakoś odwracaj uwagę, ale nie koncentruj się na problemie”. Naprawdę jak teraz o tym mówię, to być może ktoś nie uwierzy, ale samo to zaufanie sprawiło, że moja postawa się zmieniła. Zeszło całe napięcie, które było wokół tego problemu i w ciągu tygodnia ssanie kciuka zaniknęło i nie wróciło do tej pory. Także jestem pewna, że to właśnie dzięki RIE, które podkreśla cały czas, że zaufanie jest takie ważne. To jest jedna z najważniejszych lekcji, którą dostałam.

Cudowna historia z tym kciukiem. Przecież każdy z nas takie miewa. A ja kocham z kolei RIE za to, że ono nie jest takie bardzo dogmatyczne — w takim znaczeniu, że nie mówi: „Teraz musisz zrobić to i to. Koniecznie”. Tylko oprócz tego zaufania do dzieci, które jest tak ważne, to ja bardzo dużo dzięki RIE uczę się ufać też sama sobie. Stąd nazwa mojej firmy — Rodzic Lider. Uczę się, że najpierw potrzebuję zacząć od siebie. I że moja energia, moje nastawienie — nawet jeśli mi się wydaje, że tego nie widać i że ja wcale tego nie mówię i nie podsycam tego… tak jak w przypadku tego kciuka — to, co we mnie w środku, emanuje gdzieś na zewnątrz. I tak samo napięcie, które jest we mnie, udziela się też dzieciom. I ja z kolei jak myślę o RIE i jakimś takim najcenniejszym darze od RIE, to dotyczy to regulacji emocjonalnej. Relacje to są emocje. Relacje z dziećmi to są — dobrze wiecie — emocje od euforii i tego, że jest nam cudownie, wspaniale i cieszymy się tym, co jest — aż po to, że się wściekamy rano, bo znowu nie zdążymy do przedszkola, bo dzieciaki nie chcą się ubierać. Więc ten wachlarz emocji jest przeogromny w tych relacjach rodzic-dziecko. I gdyby nie RIE, to ja bym chyba… nie wiem, może bym znalazła coś innego. Ale nie wiem, czy bym się nauczyła tego najważniejszego przesłania, żeby ufać tym emocjom, które są. I dziecięcym i moim. Bo tutaj jest miejsce i na jedno i na drugie. Czyli kiedy dzieci mówią, że z czymś czują się źle „Mamo, dzisiaj w szkole nie było fajnie” i wychodzę niezadowolony. A my mówimy „Ale jak to, przecież był bal przebierańców. Przecież po południu spotkałeś się z koleżanką i miałeś taki super dzień”. I ten kawałek jest o tym, że my nie potrafimy wysłuchać. Żeby najpierw wysłuchać, żeby najpierw usłyszeć i nadać temu też ważność. Czyli że to jest prawdziwe, autentyczne i że może być i super, bo był bal, a jednocześnie ten dzień mógł mieć elementy, które nie były dobre. I to jest moja taka najważniejsza lekcja z RIE — żeby nauczyć się tak uczciwie słuchać. Ale tak uczciwie słuchać, bo czasami byśmy chcieli to włączyć jako taki pewien mechanizm, czyli robię pstryk „Teraz Cię słucham, ale robię to po to, żebyś ty już wygadał się i przestał”. I wtedy kiedy ja to tak nazywam, to jest nieuczciwe. To jest tylko takim trikiem i wtedy to nie działa. 

Wydaje mi się, że to się super łączy z uważną obserwacją, która jest jednym z filarów RIE. I właśnie uczysz się w RIE: uważnej obserwacji i akceptowania dziecka; patrzenia, kim ono jest i co ono czuje w tym momencie. I to jest też coś, czego się nauczyć musimy, bo my tego nie potrafimy robić. My często widzimy to dziecko w jakichś swoich ramach, a RIE uczy widzieć to dziecko takim, jakim ono jest teraz. I widzieć to, co ono umie teraz, a nie skupiać się na tym, czego musimy go jeszcze nauczyć. To jest też jedna z lekcji, która jest dla mnie ogromnie cenna i którą wyciągnęłam z RIE.

A jakie to czasami jest trudne, prawda? Bo przecież my jako dorośli często widzimy, że w tym wieku to ono już powinno to i to, albo inne dzieci już potrafią siedzieć, a moje jeszcze nie siedzi. A inne już piszą w tym wieku, a to jeszcze nie pisze. Więc tych momentów, w których my rodzice możemy się tak zachwiać w tych podstawach, jest wiele. Ale jak wiele jest potem korzyści z tego zaufania. 

Dokładnie. Dlatego RIE daje tak dużo luzu i takiej radości i cieszenia się z rodzicielstwa.

O właśnie. I gdybym miała podsumować to jakoś jeszcze jednym wnioskiem to, co dało mi RIE, to oprócz tego zaufania i słuchania emocji dało mi też mnóstwo okazji do cieszenia się czasem, kiedy jestem razem z dziećmi. Do wyciągania z tego maksimum radości. Ja wiem, że to może brzmi teraz jak z jakiejś reklamy „maksimum radości”. I to nie jest tak, że trudnych sytuacji nie ma. Oczywiście, że one są. To nie jest tak, że moje dzieci nie przysparzają mi żadnych problemów albo gdzieś, gdzie są, nie robią żadnych problemów. To w ogóle nie jest o tym. To jest o tym, że ja właśnie dzięki RIE dostałam narzędzia i metody, które pozwalają mi częściej cieszyć się tym wspólnym czasem. To jest najważniejsze. 

Pięknie to podsumowałaś. A ja bym jeszcze dodała, że RIE nauczyło mnie też cieszyć się właśnie też tymi trudnymi momentami. Bo ja widzę w nich momenty, w których ja buduję relację. To nie są momenty, które naruszają naszą relację, tylko to jest coś, w czym oboje możemy rosnąć i nasza relacja może rosnąć. Nawet ta histeria, kopanie, krzyczenie, kiedy dzieci mają te swoje tornada emocjonalne i coś na nas powiedzą, to jeżeli ja jestem w stanie być przy dziecku, zaakceptować je, towarzyszyć, to my później tak wzrastamy przez te właśnie trudne sytuacje. I to jest cudowne uczucie, kiedy dziecko po tym wyrzucie emocji wskakuje mi w ramiona i wtula się we mnie. To jest cudowne i jestem ogromnie za to wdzięczna RIE.

Sami słyszycie, ile tej wdzięczności mamy. Ile dobrego nam RIE dało i tym chcemy się z Wami dzielić, więc jeśli zainteresowało was to, co mówiłyśmy dzisiaj, to gorąco zachęcamy do tego, aby przycisnąć przycisk “subskrybuj”. W kolejnych odcinkach opowiemy wam więcej o metodzie RIE i o tym, co Wy możecie też z niej mieć oraz jak możecie ją wykorzystać. Dzięki Justyna. 

Dziękuję bardzo.