Historia i filary rodzicielstwa RIE.

W tym odcinku posłuchasz o:

  • ile lat ma RIE;
  • gdzie i jak powstało to podejście;
  • pierwszych opiekunkach RIE w sierocińcach;
  • 8 filarach podejścia RIE.

Transkrypcja

Asia: Dzień dobry, dzień dobry. Witam was w kolejnym odcinku podcastu dla rodziców, Rodzic Lider. To jest seria podcastów, do których zaprosiłam Justynę Borzucką, z którą wspólnie chcemy wam opowiadać o RIE i zachęcać was do tego, żebyście wy również stosowali podejście RIE w waszym rodzicielstwie. My jesteśmy z niego bardzo zadowolone i bardzo wam polecamy. 

Dzisiaj chciałyśmy wam opowiedzieć, czym w ogóle jest podejście RIE, co ono oznacza, co kryje się pod tą nazwą. A zatem to tak troszeczkę taka lekcja, nazwijmy to teoretyczna, ale mocno wierzymy, że ta teoria i baza też jest bardzo potrzebna do tego, żeby nabrać trochę kontekstu. A oczywiście, jak w każdym odcinku, oprócz samej teorii, na pewno dorzucimy też garść praktyki, jak te rzeczy, o których mówimy, stosować na co dzień. Justynka, samo podejście RIE. Ostatnio mówiłyśmy, jak na nie wpadłyśmy. Opowiesz naszym słuchaczom i słuchaczkom trochę o samej historii tego podejścia? 

Justyna: Bardzo chętnie. Uważam, że ta historia nie jest akurat nudna, jak zazwyczaj to bywa z historiami, tylko jest fascynująca. RIE — za tymi trzema tajemniczymi literkami kryje się nazwa “Resources for Infant Educarers” i to jest nazwa stworzona przez Magdę Gerber. Organizacja została założona w Stanach Zjednoczonych w latach 70. I jak z nazwy wynika, RIE na początku kierowało się głównie do dzieci, do rodzin z dziećmi do trzech lat. Nie oznacza to jednak, że rodzice starszych dzieci nie mogą korzystać z RIE. Wręcz przeciwnie. Uważam, że może to ułatwić rodzicielstwo i ubogacić życie każdego rodzica, każdej rodziny.

To ja się tutaj wtrącę, bo ja mam dzieciaki już trochę starsze. I też myślę, że to jest coś, z czego możecie tutaj czerpać, bo mamy ten przekrój wiekowy od Milenki, która ma niecałe dwa latka, po Janka, który ma już lat jedenaście. Więc faktycznie RIE da się stosować niezależnie od tego, w jakim wieku są nasze dzieci. 

Dokładnie, bardzo fajnie, że to tutaj powiedziałaś. Natomiast kiedy mówiłam, że historia jest fascynująca, to chodziło mi o to, że RIE opiera się na ponad 70-letniej historii i wywodzi się z lat 50., kiedy Magda Gerber współpracowała razem z Emmi Pikler na Węgrzech w sierocińcu Loczy w Budapeszcie. I to jest niesamowicie ciekawe, że Emmi Pikler miała taki cel, żeby tak poprowadzić ten sierociniec, aby zniwelować problemy personalne, które zazwyczaj miały dzieci, które wychodziły z takich placówek. I nie wiedziała, jak to zrobić, ponieważ nie mogła tym dzieciom zastąpić miłości ani pełnego domu, dlatego że te dzieci po ukończeniu trzeciego roku życia wychodziły z jej ośrodka. Gdyby dała im miłość i próbowała zastąpić rodziców, to tak naprawdę bardzo by je zraniła. Więc stwierdziła, że idzie w stronę szacunku, pełnego szacunku od pierwszego dnia życia wobec tych dzieci i także w zaufanie, żeby one rosły w zaufaniu do różnych swoich kompetencji. I dla mnie to było fascynujące, kiedy później dowiedziałam się, że te dzieci były badane w innych placówkach już jako starsze dzieci, kiedy już nie były w takim RIE’owym… tak nazwijmy to, w RIE’owym otoczeniu. Były też badane jako dorosłe osoby i te dzieci rozwijały się podobnie jak dzieci z pełnych rodzin. Nie wykazywały tych typowych problemów społecznych, czyli nie wchodziły tak często w konflikty z prawem, zakładały normalne rodziny, miały swoje dzieci i nie było problemu z wychowaniem tych dzieci. A dzieci jednak z sierocińców w tamtych latach bardzo często wychodziły z wieloma problemami. Sami wiemy, jak te instytucje kiedyś wyglądały. Ogromnie mnie zatem ujęło, że sam ten szacunek i zaufanie potrafiły w tych pierwszych

trzech latach życia tak pięknie uformować te dzieci, że one sobie poradziły później z warunkami w kolejnych instytucjach, które były trudne, w których nie było takiego wsparcia i zaufania. I potrafiły sobie ułożyć życie. Jak dla mnie to jest niesamowite w tej historii RIE.

Bardzo, bardzo ciekawe. I ja też często myślę o tym właśnie, że to, co robimy teraz dla naszych dzieci, to jest to, co za chwilę my od nich dostaniemy. Często tak to widzę, że nawet jak mi się nie chce gdzieś tam po RIE’owemu, (bo to wymaga większego wysiłku, bo łatwiej by było machnąć ręką — bo to nie zawsze jest tak, że są same profity, czasami trzeba zainwestować po prostu i poczekać na ten zysk jakiś czas), ale wtedy też myślę sobie o tym, że to nie chodzi tylko o tu i teraz, ale też o to — tak egoistycznie patrząc i rzecz ujmując — że ja też z tego będę za jakiś czas czerpać, z tego jakie moje dzieci będą. I nie tylko ja, ale również inne osoby, które będą z nimi przebywać. Patrząc tak mniej egoistycznie i trochę szerzej, to chcę te moje dzieciaki przecież puścić w świat i chcę, żeby one w ten świat wnosiły coś dobrego, siebie dobrego i najlepszego, jakiego mogą wnosić. I do tego właśnie narzędzia daje mi RIE. Niesamowite jest to, że jako rodzice tak często myślimy o miłości do dzieci. O tym, że je kochamy, że je tą miłością obdarzamy na co dzień. I też bardzo ujmujące dla mnie jest to, jak słucham różnych innych osób, które już coraz częściej mówią o tym, że sama miłość to niestety może być za mało. Że szacunek i zaufanie to są tak duże elementy, o które potrzebujemy uzupełniać te nasze relacje. One są szalenie, szalenie ważne. 

Dobra. To byłyśmy na Węgrzech, byłyśmy u Emmi Pikler. Instytut Piklerowski na Węgrzech też działa, istnieje. To powiedz czy coś jeszcze do tej historii Magdy Gerber, bo ona też jest ciekawa, prawda? 

Tak, tak. Magda Gerber musiała w latach 50. opuścić Węgry z powodu prześladowań politycznych i kontynuowała swoją pracę pedagogiczną z dziećmi w Stanach Zjednoczonych. I tam Magda bardziej skupiła na pracy z rodzicami, z opiekunami w ośrodkach dziennej opieki nad dziećmi, czyli naszych żłobkach. I założyła właśnie w latach 70. organizację RIE, która organizuje wiele zajęć dla dzieci i uczy rodziców, jak to podejście RIE praktykować każdego dnia. Organizacja rozwija się bardzo dobrze w Stanach Zjednoczonych. W Polsce i ogólnie na całym świecie jest jeszcze trochę mało znana, ale pandemia tutaj miała swoje dobre strony, ponieważ od czasów pandemicznych jest możliwe zrobienie kursu RIE online. Wcześniej było to dostępne tylko w Los Angeles, dlatego też my same skorzystałyśmy z tej okazji. Więc mamy nadzieję, że ta energia RIE będzie się tutaj i po całym świecie roznosić.

Bardzo byśmy chciały i do tego chcemy się przyczynić, między innymi nagrywając ten podcast. To krótka historia Magdy Gerber. Ja jak o niej myślę albo jak popatrzycie gdzieś na jej zdjęcia w Google, to ona była taką uroczą, starszą panią. To znaczy dużo jest zdjęć, kiedy ona już jest w starszym wieku. I naprawdę bije od niej jakieś takie ciepło i życzliwość. I my też z Justyną miałyśmy okazję na kursie oglądać filmy, na których ona prowadziła zajęcia dla dzieci. Też filmy z tych sierocińców, gdzie te dzieciaki zaopiekowane metodą RIE. To było nagrane na żywo,

co te opiekunki robią. I to było dla mnie niesamowite, bo mogłoby się wydawać, że w przedszkolach, w żłobkach, w sierocińcach może być tak trudno te metody zastosować. A tam pokazywali, że to naprawdę było łatwiejsze, niż posłanie do kąta za karę. Przynajmniej ja tak to pamiętam i tak to odczytałam, bo to bardzo poruszające patrzenie, jak z tym ogromnym szacunkiem do tych dzieci się podchodzi. 

To ja bym wam jeszcze chciała powiedzieć o takich ośmiu głównych filarach, które są głównymi założeniami podejścia RIE. Opowiem wam o nich dzisiaj bardzo krótko, ponieważ w następnych odcinkach podcastu chciałybyśmy te myśli rozwinąć. 

Więc punkt pierwszy to jest punkt, który dotyczy właśnie szacunku. No i to słowo szacunek, myślę, że będzie się przewijało jeszcze wielokrotnie. I ponieważ już trochę o nim powiedziałyśmy, to nie będę się dłużej zatrzymywać, ale to jest taki pierwszy migający z góry punkt, że jak myślimy o RIE, to myślimy o szacunku wobec dzieci. 

Punkt drugi, który jest też jednym z głównych założeń RIE i który ja jakoś też tak bardzo poczułam, pokochałam i który mnie pociągnął, to jest autentyczne dziecko. I autentyczne dziecko oznacza dla mnie takie dziecko, które zna siebie i które poznaje siebie dzięki rodzicom, opiekunom, osobom, które otaczają je właśnie opieką. I jest autentyczne, to znaczy, że zna swoje mocne i słabe strony. Potrafi być ze sobą, kiedy jest wściekłe do czerwoności i kiedy skacze z entuzjazmu do góry, czyli w różnych momentach. I myślę, że w świecie, który tak dużo narzuca różnych schematów, różnych ról do odegrania, tego, żebyśmy byli jacyś, żebyśmy mierzyli wyżej, szybciej, mocniej, to właśnie poczucie bycia autentycznym jest ogromnym zasobem i na pewno w następnych odcinkach powiemy wam więcej, co się pod tym kryje. 

Punkt numer trzy, Justyna, zaufanie. Zaufanie w kompetencje. Jakbyś miała w jednym zdaniu powiedzieć, bo to jest też taki główny punkt RIE, a ty lubisz o tym zaufaniu mówić, jak ono dużo daje. 

Tak. Jak myślę o RIE, to ja naprawdę mam wrażenie, że ono ma w sobie magię i moc. I wydaje mi się, że ta moc wynika przede wszystkim z zaufania. Jeżeli dzieciom ufamy, to wtedy wiele problemów się rozwiązuje, nawet bez jakichś naszych specjalnych akcji, czynów, reakcji. My to zaufanie przekazujemy dziecku, że ja tobie ufam, poradzisz sobie w jakiejś sytuacji. Nie chodzi, żeby go zostawiać z czymś. Można dawać wsparcie, tylko chodzi o to, żeby pomagać dziecku zawsze na tyle, na ile to jest niezbędne. Aby pomóc dziecku uratować siebie samego. Bo kiedy my czujemy największą dumę i radość i satysfakcję? Kiedy sami coś osiągniemy. I chodzi o to, żebyśmy właśnie te dzieciaki wspierali, nie rozwiązywali za nie problemów, tylko je wspierali. I w tym bardzo, bardzo pomaga zaufanie.

Tak, to taki bardzo prościutki przykład, bo to można ćwiczyć. Słuchajcie, obiecałam wam chociaż jeden przykład oprócz tej teorii. Kiedy dwuletnie dziecko chce przynieść szklankę wody z kuchni do pokoju, to my możemy albo powiedzieć „nie, nie, nie, ja to lepiej zrobię sam, bo to na pewno rozlejesz albo potłuczesz” albo możemy przyjąć, że być może rozleje, potłucze. To jakby tutaj nie ma w tym zaufania, musi być miejsce na jakieś ryzyko, które się pojawi, ale dajemy podjąć tę próbę temu dziecku i wychodzimy właśnie z tej pozycji, że zrobi, a nie z tego lęku naszego, który jest tak duży. I o tym chyba jest dużo w zaufania. To taki jeden z najprostszych przykładów, oczywiście tę szklankę wody możecie przełożyć na różne inne sytuacje, które macie z dziećmi. 

Punkt numer cztery na liście pryncypiów RIE to uważna obserwacja. Och, jakie to jest uwalniające, kiedy można na ławce w parku usiąść i obserwować, zamiast animować i organizować jakieś czynności. Zgodzisz się ze mną, że uważna obserwacja dużo daje? 

Stanowczo. Bardzo podoba mi się to, że RIE uczy tej uważnej obserwacji podczas zabawy. My mamy w sobie czasami taką presję, że ja muszę się z dzieckiem bawić, ja mu muszę coś wymyślić, ja mu muszę pokazać, jak się bawić czy pokazać, jak układać jakąś wieżę. A RIE uczy w praktyce: usiądź obok tego dziecka, powiedz mu, że ty tu będziesz siedzieć i będziesz obserwować go. Uczy, jak odłożyć na bok wszystkie myśli, że masz coś ugotować na obiad, że masz całą listę zadań. Skup się na tym dziecku i zobacz, co ono potrafi robić w tym momencie. Przepiękna lekcja.

Przepiękna lekcja i cudowna energia, która tam płynie. Ale ja chcę wam też jeszcze powiedzieć, że być może lubicie się bawić z dziećmi i teraz pomyślicie „nie, to nie powinienem”. Oczywiście, że zabawa ma w sobie też ogromną moc i z dzieciakami warto się bawić, ale warto to robić szczerze i autentycznie, a czasami warto zamiast tego zaangażowania w ten proces dać obserwację, która też jest zaangażowaniem tylko innego rodzaju. 

Punkt numer 5 dotyczy tego, że my angażujemy dziecko od pierwszych chwil życia w różne czynności pielęgnacyjne, które wokół niego wykonujemy i że to dziecko właśnie jest aktywnym uczestnikiem tych czynności, a nie tylko obiektem, na którym my te czynności wykonujemy. Myślę, że ten punkt rozwiniemy w jednym z kolejnych odcinków i powiemy dokładnie, o co chodzi. 

Tak, więc zapewne podamy wam dużo przykładów tego, jak to robić, ale to zaangażowanie dziecka w takie życie codzienne, domowe, w to, co robimy, jest super ważne i jest jedną z podstaw RIE. 

W kolejnym punkcie mamy otoczenie, takie otoczenie, które zapewnia fizyczne bezpieczeństwo i pozwala dziecku na tę swobodną eksplorację właśnie. Bo tej swobodnej zabawy nie byłoby bez tego, gdybyśmy nie zapewnili bezpiecznej przestrzeni, a to jest zadanie rodzica, żeby to dziecko mogło się poruszać po domu bez naszego lęku, że wetknie paluszki w kontakt — tutaj używając takiego najprostszego i najczęstszego przykładu. I o tym też na pewno powiemy więcej, jak na co dzień takie otoczenie budować, w którym my będziemy mogli usiąść i więcej obserwować, a mniej się martwić o to, co złego się może wydarzyć. 

Punkt numer 7. Och, jak ja ten punkt lubię, aż sobie klasnęłam z radości, bo to jest samodzielna zabawa. I to jest coś takiego, co dla mnie jest ważne. I z tego powodu, że ja mogę usiąść i wypić tę kawę swobodnie i wy też możecie, jeśli wasze dziecko zajmie się samą. A o to też chodzi, żeby zyskać tę przestrzeń na naładowanie naszych baterii, na regenerację, na odpoczynek. Ale swobodna zabawa to nie tylko czas dla rodzica, którym chce was skusić. Swobodna zabawa niesie naprawdę mnóstwo korzyści dla dzieci. Mnóstwo tego, że rozwijają swoją wyobraźnię, że ćwiczą swoją sprawczość, że rozwiązują same konflikty, jakie się pojawią np. w zabawę z innymi dziećmi. Tam jest całe bogactwo różnych doświadczeń, które daje swobodna zabawa i na pewno o tym będziemy też opowiadały

Z pewnością. Dzieci uczą się też zajmować się sobą. Myślę, że to jest bardzo cenna umiejętność. Chyba każdy z nas miał taką sytuację, kiedy dziecko do ciebie przychodzi i mówi „nudzę się”. I wtedy automatycznie jakoś tak myślimy: to ja mu wymyślę jakieś zajęcia. A chodzi o to, żeby tego nie robić. Nie wymyślajmy mu niczego, bo ono najlepiej wie, na co teraz ma tzw. okienko rozwojowe, co najbardziej go interesuje. I ono może czasami potrzebuje takiego wysłuchania „tak — widzę, że w tym momencie szukasz tego zajęcia”. Ale właśnie ta samodzielna zabawa i ten taki nawyk tej samodzielnej zabawy codziennie jest czymś, co nas wspiera i buduje właśnie taką umiejętność, że to dziecko potrafi się zająć sobą i być z sobą ok. I to jest dla niego ok, że ono jest samo. I to jest fajne, żebyśmy umieli być sami z sobą.

Tak, to takie ważne. I też myślę, że to się łączy z tym punktem autentyczności i tego poszukiwania, co jest “moje” i co ja lubię i jak w swoim towarzystwie spędzam czas. Więc ja pamiętam taki komentarz, jak jedna z uczestniczek warsztatów mi kiedyś napisała, że po tym warsztacie, który mieliśmy, ona już się nie boi słów w domu „mamo,  nudzi mi się”. I to było cudowne. Pozdrawiam serdecznie, jeśli nas słuchasz. I ja też już się tych słów nie boję, bo wiem, że po kilkukrotnym „mamo,  nudzi mi się” pojawiały się potem fantastyczne pomysły. Więc jak przetrwać „mamo,  nudzi mi się” opowiemy wam w kolejnym odcinku.

I ostatni punkt kończący tę listę. Natomiast bardzo, bardzo ważny, bo myślę, że dla mnie te pozostałe byłyby bardzo trudne do realizacji, gdybym nie miała tego ostatniego, czyli punktu dotyczącego granic, konsekwencji. Tego, że w RIE naprawdę jest miejsce na zdrowe granice — stawiane z szacunkiem. Ja bardzo lubię powtarzać, że granice są często wyrazem miłości. I właśnie, żeby te wszystkie powyższe, żebyśmy je mogli ze swobodą stosować, czyli tę ważną obserwację i to zaufanie, to ja mam takie poczucie, że bez granic dla mnie by to było niemożliwe. One są bardzo ważnym elementem RIE dla mnie. I RIE tak naprawdę nauczyło mnie, jak te granice stawiać z szacunkiem, bez takiego szarpania się z dziećmi. 

A mnie na przykład urzekło to, że RIE uczy, że stanowczość nie oznacza surowość. Że wcale nie trzeba być surowym, dyscyplinującym rodzicem, żeby stanowczo, z empatią i miłością postawić te granice, zakomunikować je i pomóc dziecku je przestrzegać. I jest bardzo dużo wskazówek w RIE, jak to robić i tym na pewno też zajmiemy się w jednym z kolejnych odcinków.

Tak, a w tym miejscu my stawiamy granice, bo chciałybyśmy bardzo z Justyną, żeby te odcinki były dla was takie strawne — tak je nazwę. Czyli żebyście mogli na jeden raz w drodze do szkoły, do przedszkola, gdzieś pomiędzy jakimiś czynnościami albo może zupełnie świadomie przeznaczyć czas, ale odsłuchać je na raz. Więc chcemy, żeby były krótkie, treściwe, taka wiedza w pigułce. Także w tym miejscu stawiamy dzisiaj kropkę, ale zapraszamy was oczywiście do kolejnych odcinków, gdzie będziemy rozwijać te punkty, o których dzisiaj powiedziałyśmy. Dzięki, Justyna. 

Dziękuję bardzo.