Jak zgodnie z RIE wspierać dzieci w przywracaniu powakacyjnej rutyny?

W tym odcinku posłuchasz o:

  • wyjazdy a rutyna – jak po wakacjach wracać do starych nawyków;
  • dzieci wracają z wakacji z różnymi emocjami- jak je przepracować;
  • zmiana nie jest zła- najpierw sam musisz w to uwierzyć;
  • jakiego wsparcia potrzebują dzieci w powrocie do rutyny.

Transkrypcja

Dzień dobry, dzień dobry, witam Was serdecznie w kolejnym odcinku naszego podcastu. Jest ze mną razem Justyna.

Witam serdecznie.

I dziś mamy dla Was odcinek, tak go nazwałyśmy, okolicznościowy. Okolicznościowy dlatego, że ta seria, którą teraz nagrywamy, poświęcona jest kontrowersjom, jakie się wokół podejścia RIE pojawiają. Do jej nagrania, tak jak już niejednokrotnie wspominałyśmy, zainspirował nas, jeśli inspiracja to dobre słowo, ale tak zachęcił nas wywiad, który obejrzałyśmy w telewizji śniadaniowej, który dotyczył właśnie podejścia RIE, w którym padło wiele stwierdzeń, z którymi się po prostu nie zgodziłyśmy. Natomiast dziś, ponieważ jesteśmy w trakcie wakacji, chciałyśmy opowiedzieć trochę o rutynie związanej z wyjazdami dziećmi i powrotami do domów.  Często jest tak, że nasze dzieciaki, kiedy wyjeżdżają do babci, dziadka, cioci, na kolonie, na obozy, to po powrocie do domu trudno jest nam rodzicom wrócić do jakichś naszych starych nawyków, do naszej takiej właśnie poprzedniej rutyny. I ja niejednokrotnie spotkałam się z tym, że rodzice narzekają, że kiedy odbierają te dzieciaki z tych przeróżnych wakacji i wracają do domu, to jest to, mówiąc krótko, koszmar. Zanim z powrotem wrócimy do naszych starych przyzwyczajeń, które uważaliśmy za dobre, zajmuje to trochę czasu. A niektórzy rodzice do tego stopnia obawiają się takich zmian właśnie, takich odejść od tej rutyny, że napawa ich dużym stresem i lękiem to, że te dzieciaki gdzieś jadą i potem właśnie musimy do tych naszych starych, dobrych nawyków wrócić. Justyna, jak to jest u Ciebie? Bo ja wiem, że Twoje dzieci wyjeżdżają na wakacje, wyjeżdżają do babci i jak to z babciami bywa-

Bywa różnie. 

Bywa różnie. Czasami babcie dają więcej słodyczy, czasami pozwalają oglądać więcej telewizji, dzieci może chodzą później spać, albo wcześniej spać niż w domu. Jak to jest u Was z tymi wyjazdami do babci?

No to ja nie określiłabym tego, że jest koszmar po powrocie, ale na pewno jest rzeczywiście trudniej. I dla mnie wydaje się, że to jest taka normalna kolej rzeczy. To jest też coś, z czym ja się godzę, bo uważam, że mimo wszystko dzieciom dobrze jest pozwolić też na różne doświadczenia i na doświadczenie też różnych rzeczy w relacjach. To znaczy, że nie ma czegoś takiego, że jak one się przyzwyczają, że u babci i dziadka jest inaczej, to że w domu będzie tak samo. Ja jakoś mam do tego takie podejście, że z dziećmi da się współpracować, da się im wiele wytłumaczyć i wypracować takie zasady działania, które dla obu stron są dobre, więc nie obawiam się tych powrotów w takim znaczeniu, że sobie nie poradzę. Aczkolwiek jest coś takiego, że te dzieci wracają z bagażem różnych emocji, bo przy rodzicach czują się najlepiej. Więc jeżeli w trakcie wakacji się coś działo, co ich martwiło albo bardzo ekscytowało, to one to pokażą najprawdopodobniej po powrocie do domu rodzicom. Także to jest też coś takiego, co mi się już wydaje normalne. Nie mówię, że łatwe, bo to jest trudne czasami przyjąć te emocje w domu, kiedy dzieci na przykład są bardziej płaczliwe po przyjeździe albo się bardziej buntują na różne zasady. Ale generalnie uważam, że da się to wszystko wypracować. Teraz mieliśmy na przykład taki przykład, że nasza dwulatka, dwóipółlatka prawie była kilka dni u babci i po powrocie był taki tydzień przystosowawczy, dlatego też, że ona się bardzo przestraszyła burzy będąc u babci i była taka, że dużo mniej się na przykład bawiła samodzielnie w trakcie dnia, że była cały czas przy nodze. Ale to była kwestia właśnie dwóch, trzech dni, gdzie byłam przy tym dziecku, akceptowałam emocje i też po prostu konsekwentnie trzymałam się tych zasad, które mamy zazwyczaj. Czyli też na przykład jeżeli daje jej bloki samodzielnej zabawy, to miałam sobie takie pozwolenie, no nie będzie się na przykład bawić teraz pół godziny czy godzinę, bo też jest stęskniona za mną i to wygląda inaczej. Ale na przykład zaczynaliśmy od 5-10 minut. 

Czyli takimi małym krokami wracamy gdzieś do tych naszych rutyn. No i myślę, że powiedziałeś szalenie ważną rzecz. Moje dzieciaki były i są teraz na obozach, na wyjazdach. I faktycznie to jest tak, że jak są w jakiejś grupie, nieważne czy to u dziadków, czy na obozie, czy gdzieś u cioci, u wujka, to są mniej swobodne w wyrażaniu siebie, że ja tak to nazywam. Czyli są takie dzieci, wiecie, które mają taką ogromną łatwość i w każdym towarzystwie, i w każdym otoczeniu tak potrafią siebie wyrazić. I myślę, że to czasami jest bardzo dobra cecha, że tak umieją o siebie zadbać. A są takie dzieciaki właśnie, które to przy rodzicach czują, że tam jest ta najbezpieczniejsza przystań, bo czują, że być może panie, które są na obozie, nie uniosłyby tych ich frustracji, czy zmartwień, czy tego, czym by się chciały podzielić i nie zawsze z tym przychodzą. I że potem po powrocie potrzebują to z siebie zrzucić, wygadać, przegadać. I że może być kilka dni takich, kiedy one będą bardziej płaczliwe.  Taki maluch będzie gdzieś tam bardziej przy mamie przy nodze. I żebyśmy my jako rodzice nie traktowali tego jako coś złego, co oczywiście bywa dla nas uciążliwe bardziej, bo kiedy moja dziewięciolatka chce gadać, gadać, gadać, opowiadać, to ja czasami muszę jej powiedzieć, nie mam już siły więcej słuchać. To nie jest o tobie, ale ja po prostu potrzebuję teraz przestrzeń i opowiesz mi resztę za godzinę, albo jutro, bo już więcej teraz nie jestem w stanie jakby przyjąć tutaj od Ciebie. Natomiast żeby mieć też taką dla nich uważność na to, że te dzieciaki po powrocie chcą znowu, ja to nazywam, złapać to połączenie z rodzicem. I robią to na różne sposoby. I kiedy one znowu poczują to połączenie, jakie im damy, to wtedy mogą bezpiecznie się od tej nogi odkleić, albo pójść do swoich różnych innych rzeczy później gdzieś dalej. No i też często myślę o tym, że nasze dzieci przecież budują swoje relacje z różnymi ludźmi, z kolegami, koleżankami, paniami w szkole, panami na zajęciach, z panem fryzjerem, nie wiem, z panią dentystką i tak dalej, i tak dalej. I że każda taka relacja, czy to naszego dziecka, czy nasza dorosła z drugą osobą, to jest taki mały mikroświat, takie osobne połączenie. I nawet jeżeli babcia pozwala jeść ciastka po obiedzie, a u nas w domu nie jemy słodyczy po obiedzie, to nie jest tak, że jak dziecko wróci, to musi być tak samo. Dlatego że te jakieś zasady, które mamy, wypracowujemy w relacjach, a nie w konkretnym miejscu, w którym jesteśmy, że to relacja tworzy te zasady. I że może być przecież tak, że mama pozwala jeść w samochodzie, a tata w samochodzie nie pozwala jeść. I miejsce jest to samo, samochód jest ten sam, tylko to rodzic decyduje co i gdzie, jak będzie. Więc to, co bym chciała tutaj powiedzieć, to żebyśmy tak bardzo nie bali się tego, że dzieciaki nie będąc z nami mają inne nawyki, inne przyzwyczajenia. Bo tak naprawdę, kiedy wracamy do naszej relacji, kiedy już jesteśmy znowu gdzieś bliżej, to my mamy wpływ na to, co będzie i jak będzie, a nie miejsce, w którym te dzieci są. Co o tym myślisz?

Tak, bardzo fajnie to powiedziałeś. Ja bym tutaj dodała też to, że dzieci są kompetentne, że my czasami może za bardzo się stresujemy, że dzieci nie będą znały różnicy, że na przykład u babci można skakać na kanapie, a u nas nie. One są naprawdę genialne i one wiedzą, na co sobie mogą, gdzie pozwolić. I jeżeli na przykład chodzi o późniejsze godziny spać, to my bardzo często wyjeżdżamy na weekendy odwiedzając dziadków i nie ma takiego problemu. No to jest normalne, że dzieci wiedzą, że tam mogą położyć się i później spać, ale później wracamy do domu, jest nasza rutyna i nie ma jakiegoś takiego buntu, że u babci, dziadka to mogły mi później spać, a teraz to jest za wcześnie. Także wydaje mi się, że tutaj dużą rolę odgrywa ta pewność. Czyli jeżeli my mamy pewność w sobie co do pewnych zasad, że u nas w domu to działa najfajniej, widzimy na przykład, że chodzenie spać o 20-21 dzieciom lepiej służy, to mamy w sobie taką pewność, że to wprowadzimy i przeprowadzimy dziecko, a dzieci wtedy podążają też za rodzicami, którzy mają tą pewność i ta pewność właśnie pomaga też powrócić szybciej do rutyny i do różnych zasad takich domowych po powrotach czy po wakacjach. 

No myślę, że to jest kluczowe to, co my w środku czujemy, bo kiedy my nie jesteśmy pewni, to dzieciaki też tę niepewność wyczuwają, tę naszą chwiejność i one chcą wtedy decydować. Kiedy czują, że to co rodzic mówi jest jakoś ważne i jest takie, ja nazwę to umocowane, czyli ten rodzic jest przekonany, że to jest prawdziwe, autentyczne i że tak będzie najlepiej, to wtedy też dzieciakom łatwiej jest zdecydowanie za tym podążyć po prostu. I też chciałabym wspomnieć o jeszcze jednym elemencie, bo tak króciutko o tym powiedziałyśmy, ale myślę, że to czego możemy się bać najbardziej jako rodzice, to prawdopodobnie my najbardziej boimy się emocji naszych dzieci, jakie mogą się pojawić, kiedy z jednej strony wrócą do domu, będą chciały zrzucić z siebie te wszystkie doświadczenia, które zebrały. Czasami one mogą być trudne i mogą się wiązać z jakimiś tutaj emocjami, które do nas są mniej przyjemne w odbiorze, bo dziecko będzie smutne, że ktoś mu nie wiem, jakoś je w pewien sposób skrzywdził, powiedział coś niemiłego i będzie chciało to przepracować, przegadać. A z drugiej strony mogą się też pojawić emocje związane z tym, że ta rutyna będzie inna i będziemy dziecko powoli i stopniowo zapraszać donaszych poprzednich przyzwyczajeni, a dziecko jeszcze wciąż będzie chciało być w trybie wakacyjnym i nie zawsze będzie mu się to podobało i to jest często to, co rodziców powstrzymuje, przed tym, żeby powiedzieć OK, w wakacje była godzina oglądania telewizora dziennie wieczorem, a teraz już przygotowujemy się powoli do szkoły i zmniejszamy tę ilość powiedzmy do pół godziny. Dzieci będą z tego powodu niezadowolone. I myślę, że to jest taki element tarcia często, że my byśmy chcieli, żeby nasze dzieciaki były zadowolone, żeby wszystko poszło tak gładko i żeby dzieci nasze propozycje przyjęły zawsze z otwartymi ramionami. A tak się nie często zdarza, że dzieciaki na jakieś zmiany, które my proponujemy, przestają z dużym entuzjazmem. I to, co mnie najbardziej pomaga właśnie, to pozwolić moim dzieciom być niezadowolonym z mojej decyzji. Mogą być niezadowolone, może im się to nie podobać, mogą chcieć inaczej. Jasne, że tak. Natomiast kiedy ja czuję, że to jest moment tutaj, że właśnie, nie wiem, wprowadzamy jakąś zmianę i jestem do niej przekonana, to mniej mam w sobie gniewu i złości na moje dzieci z tego powodu, że one jakoś nie chcą powiedzmy współpracować na przykład od razu, tylko więcej mam takiej swobody i pewności, OK, wiem, że wolelibyście inaczej, natomiast na tym polu wiem, że to będzie dla nas najlepsze na ten moment w tym wszystkim. I to nie znaczy, że nie zaproszę ich do dyskusji, moi dzieciaki są już trochę większe, mają 12 i9 lat, więc ja mogę z nimi już pewne rzeczy negocjować, sprawdzać, co one by zaproponowały, czego one by chciały. Niemniej, wciąż mam poczucie, że jest im dużo lżej i że czują się tak bezpiecznie i swobodnie, kiedy część tych decyzji za nie podejmę ja. Nawet jeśli to są decyzje, które na pierwszy rzut oka im się nie podobają.

Tak, tutaj się kłania znowu akceptacja emocji dzieci i stawianie granic. I nawet tak mi się to skojarzyło teraz, że często rodzice są jakby zrażeni do konceptu wychowywania bez kar, bo myślę, że jak nie będzie kar, to dzieci będą zawsze zadowolone, a to zupełnie nie o to chodzi. Tak jak mówisz, że jeżeli masz w sobie też to przyzwolenie na niezadowolenie dziecka i mi bardzo w tych wszystkich emocjach i właśnie w tych wakacyjnych po powrotach pomaga to myślenie, że jeżeli dziecko ma trudny emocjonalnie moment, to to nie jest czas, który narusza naszą relację. To może czas być, w którym będzie nasza relacja kwitnęła. I to jest oczywiście, tak jak powiedziałam, to jest trudne towarzyszenie w emocjach, ale ta myśl mi pomaga, że nawet jak dziecko jest zdenerwowane, jak się rozwalą jakieś plany i ja zamiast wyjść na plac zabaw, jak zaplanowaliśmy, to jestem przy dziecku i akceptuję emocje, to pomaga mi ta myśl, że to jest dobrze dla naszej relacji, to jest ok, jeżeli ja tutaj dziecko wesprę, to to nie jest moment stracony. O, dokładnie, bardzo lubię sobie to przypominać. 

Że te momenty, które są trudne, wcale nie muszą być momentami straconymi, a wręcz przeciwnie, to w tych najtrudniejszych momentach rodzi się właśnie to zaufanie naszych dzieci do nas i ta bezpieczna więź, w której one czują, że my jesteśmy w stanie przyjąć to, co one trudnego przynoszą i że jesteśmy z nimi nie tylko w tych wspaniałych, cudownych, dobrych momentach, ale że również potrafimy wytrwać w tych dla nich najtrudniejszych. Myślę, że to jest dla nich bardzo, bardzo cenne i ważne, żeby takie poczucie właśnie miały. A Wam życzymy teraz na koniec samych dobrych wyjazdów, dobrych powrotów tego, żeby ta rutyna, w której się poruszacie, powracała z łagodnością i z łatwością i nie była czymś bardzo trudnym, kiedy już z tych wyjazdów wrócicie i życzymy Wam wiele entuzjazmu i radości, bo warto tymi wyjazdami się cieszyć i nie bać się tych zmian, tylko uczyć też nasze dzieci dzięki temu pewnej elastyczności.

Dokładnie, pięknie to podsumowałeś, dokładnie. Podpisuje się pod tymi życzeniami. 

Wszystkiego dobrego na wakacje, kochani. Do usłyszenia w następnym odcinku. Do usłyszenia.